Antysystemowe państwo-minimum

 


Dla wielu antysystemowców argumentem przeciw bezkrytycznemu popieraniu Grzegorza Brauna były jego ekonomiczny libertarianizm i socjologiczny indywidualizm. Sugerowali oni niejednokrotnie, że lepiej by było, gdyby Braun przyswoił sobie nauczanie społeczne Kościoła rzymskokatolickiego, doktryny korporacjonizmu, dystrybucjonizmu, nacjonalizmu gospodarczego, czy inne tego rodzaju, spotykane na prawicy.


Dziś, gdy Braun zdradził swoich antysystemowych zwolenników, ostentacyjnie popierając kandydata PiS w drugiej turze wyborów prezydenckich i wchodząc w niejasne konszachty z tą partią skutkujące, jak dotychczas, między innymi „kontrolowanym” prawdopodobnie transferem jednego z posłów PiS do Korony, rozterki te straciły w zasadzie na aktualności, gdyż Braun z Antysystemu najzwyczajniej się „wypisał”.


Aktualna wciąż jednak pozostaje kwestia doktryny społeczno-ekonomicznej Antysystemu. Do niedawna zapatrywałem się na tę kwestię podobnie jak większość krytyków Brauna z pozycji „solidarystycznych”, obecnie jednak zmieniłem swoje zdanie, dostrzegając niejaką wartość w ideach i koncepcjach rodzących się w ramach paradygmatu szeroko pojętej Anarchii.


Przede wszystkim, stwierdzić należy empiryczny fakt, że państwa o konstytucji bardziej wspólnotowej, są mniej dynamiczne gospodarczo. Biurokratyczna Hiszpania przegrywała historycznie wszystkie konflikty nie tylko z początkowo uboższą Anglią ale nawet z będącymi pod hiszpańskim panowaniem, znacznie mniejszymi i mniej ludnymi od Hiszpanii, bardziej jednak zdecentralizowanymi i elastycznymi gospodarczo Niderlandami. Etatystyczna Francja przegrała ostatecznie rywalizację z mniej zetatyzowaną Anglią. Scentralizowana Anglia nie podołała z kolei swoim zdecentralizowanym koloniom w Ameryce. Scentralizowany i biurokratyczny Kościół rzymskokatolicki nie poradził sobie z policentrycznym i oddolnym protestantyzmem a później ze scjentyzmem. Zetatyzowane państwa faszystowskie i komunistyczne przegrały wyścig gospodarczy z mniej zetatyzowanymi państwami liberalnymi.


Stało się tak, ponieważ Kosmosem rządzi prawo doboru naturalnego. Składają się na niego między innymi mechanizmy różnicowania i selekcji. W systemach scentralizowanych wygaszony zostaje pierwszy z tych mechanizmów, bowiem centralizacja niweluje oddolne różnicowanie, które jest spontaniczną adaptacją do lokalnych warunków danego miejsca i chwili. Centralizacja wytłumia zatem dynamikę życia organicznych całości społecznych. Z kolei etatystyczna sztywność i nastawiony na niezmienność konserwatyzm systemów nie tylko etatystycznych ale też paternalistycznych, agrarnych i feudalnych blokuje selekcję, finalnie również przynosząc zwyrodnienie, osłabienie i uwiąd Życia całości społecznej, suplementowanego w takich ustrojach rozbudowywaną stopniowo instytucjonalną atrapą.


Z drugiej strony, wszyscy możemy obserwować, jak społeczny indywidualizm wyjaławia ludy Europy z sił życiowych, czego widocznym skutkiem jest ich wszechstronna degeneracja, wymieranie i stopniowe zastępowanie przez imigrantów. Społeczeństwa Europy to społeczeństwa „ostatnich ludzi”, którzy zatracili wszystkie naturalne instynkty, których natura została całkowicie rozregulowana, ich psychika uległa zaś całkowitej dezorientacji, bowiem ich popędy i odruchy są słabe, bezkierunkowe i chaotyczne.


Trzecim – obok różnicowania i selekcji – mechanizmem doboru naturalnego jest bowiem dziedziczenie. Zdrowy człowiek odczuwa naturalne pragnienie przekroczenia swojej jednostkowości. W warunkach organicznego układu społecznego znajduje ono ujście w rozmnażaniu się i wychowaniu potomstwa. W historii pojawiają się jednak niekiedy fenomeny światopoglądowe i kulturowe przez rosyjskiego polihistora Lwa Gumilowa nazywane „chimerami” lub „antysystemami” a przez niektórych „memetyków” - „wirusami umysłu”. Chodzi o takie systemy światopoglądowe które sublimują lub eksterioryzują naturalne popędy człowieka ku celom zastępczym lub wręcz ku jego biologicznej autodestrukcji. Indywidualizm z towarzyszącym mu nieuchronnie imperatywem „przyjemnego życia” i unikania „nieprzyjemności” przez jednostkę jest przykładem takiego ideologicznego „antysystemu”. Jego praktycznym efektem są solipsyzm, konsumpcjonizm i sybarytyzm.


Widzimy, że te godne pożałowania zjawiska dotykają zarówno liberalnych (np. USA, Holandia) jak i socjalistycznych (np. Skandynawia, Chiny) „państw dobrobytu”. Jedne i drugie promują bowiem społeczny indywidualizm, choć te socjalistyczne realizują go poprzez spędzanie jednostek w abstrakcyjną masę, te liberalne zaś poprzez pozostawianie jej samej sobie. Z kolei „młode” społeczeństwa Globalnego Południa mające dużą dynamikę demograficzną i zazwyczaj też gospodarczą, zorganizowane są wspólnotowo – ale nie w abstrakcyjne konstrukty jak „narody” czy „klasy” ale w klany, plemiona, etnosy i innego rodzaju szczepy. Dotyczy to na przykład ludów arabskich, tureckich, wielu ludów Afganistanu, Bharatu, Himalajów, Kaukazu, rodowych społeczeństw latynoamerykańskich itd.


Widzimy więc, że dynamikę demograficzną i gospodarczą (choć ta druga wyraża się skokowym wzrostem tylko w okolicznościach o których za chwilę) zachowują społeczeństwa wspólnotowe, których wspólnotowość realizuje się jednak w naturalnych ramach pokrewieństwa szczepowego, nie zaś w konstruktywistycznej i sztucznej formule „państwa”, „narodu”, „masy”, czy innej, podobnej. Są to wspólnoty spojone relacjami osobowymi i w znacznej mierze bezpośrednimi, więziami naturalnymi i pierwotnymi.


W latach 1980. skok gospodarczy „azjatyckich tygrysów” takich jak południowa Korea, Singapur czy Malezja wyrastał ze skombinowania braku rozbudowanej państwowej polityki społecznej i rozwiniętych naturalnych struktur społecznych jak klany, korporacje, bractwa itd. Waloryzacja tych nieindywidualistycznych formacji i struktur społecznych znalazła wyraz w malezyjsko-singapurskiej koncepcji „wartości azjatyckich”. Te same czynniki stały w latach 1960. za sukcesem gospodarczym Japonii a rodowa struktura tamtejszego społeczeństwa i „prospołeczna” mentalność Japończyków do dziś pozwala im skutecznie amortyzować skutki wygaszenia niemal do zera dynamiki demograficznej i gospodarczej.


Jeszcze większa jest dynamika demograficzna i gospodarcza krajów Globalnego Południa, tyle że realizuje się ona w warunkach powodujących wysoką śmiertelność i niewielką przeciętną długość życia. Innymi słowy, tamtejsze społeczeństwa podlegają naturalnym procesom ewolucyjnej selekcji, co utrzymuje je w liczebnej równowadze w stosunku do zamieszkiwanych nisz ekologicznych. Gdy w krajach takich rozbudowuje się nowoczesne instytucje, wygaszają one czynniki równoważące wielką dynamikę demograficzną i gospodarczą, w następstwie czego następuje skokowy wzrost demograficzny i gospodarczy. Wygaszenie czynników napędzających dobór naturalny powoduje jednak osłabienie u takich ludów naturalnych instynktów czyli dekadencję, co z kolei zmniejsza ich dynamikę rozwojową. Cykl ten dobrze opisuje powielana w ostatnich latach fraza „Hard Times Create Strong Men, Strong Men Create Good Times, Good Times Create Weak Men, Weak Men Create Hard Times”.


Chodzi zatem o to, by Antysystem wypracował taki model porządku społeczno-ekonomicznego, działanie prawa doboru naturalnego na społeczeństwo urządzone wedle którego to modelu, przyniosłoby korzystne dla takiego społeczeństwa efekty w postaci jakościowej i ilościowej adaptacji danego ludu do warunków jego życia. Rozwiązania dotychczas proponowane odnoszą się do potrzeb natury człowieka wykształconej w toku formacji ewolucyjnej, pomijają jednak jakościową zmianę warunków jego życia. Potrzebą natury człowieka jest życie we wspólnocie, rzeczywistością jego dzisiejszego życia jest jednak eksplozja demograficzna i życie w społeczeństwie masowym.


Mechanizmy wspólnotowe, które komponują się z naturą człowieka, gdy żyje on w niewielkich, pierwotnych i względnie jednorodnych genealogicznie grupach, dają zupełnie patologiczne skutki, gdy są implementowane w grupach wtórnych, anonimowych, „spajanych” więziami wyobrażonymi lub wręcz mechanizmami biurokratycznymi. Gdy kuchnią gospodaruje wspólnie kilka spokrewnionych i żyjących wspólnie osób, spontanicznie narastającym i naturalnym ustrojem będzie „komunizm” a nie na przykład rozliczanie między sobą korzystania i sprzątania kuchni w transakcjach finansowych, które zbędnie komplikowałyby i formalizowały relacje. Gdy ktoś z danej grupy na przykład po sobie nie sprząta, pozostali poddają go zbiorowej presji lub nawet w skrajnych przypadkach wykluczają z grupy. Gdy jednak z kuchni korzysta wspólnie większa liczba osób niespokrewnionych i nie żyjących razem tak więc raczej sobie obcych, tego rodzaju mechanizmy grupowej samoregulacji nie działają. To co „wspólne” staje się w istocie tym co „niczyje” i traktowane jest przez wszystkich rabunkowo, podlegając stopniowej degradacji.


„Socjalizm” działa tylko w grupach pierwotnych i naturalnych. Poza nimi najbardziej racjonalne są mechanizmy regulacji poprzez ważenie i wymianę interesów, czyli mechanizmy rynkowe. Dlatego próba realizacji wspólnotowości w społeczeństwach masowych przynosi efekty destrukcyjne. Odrzucenie jednak wspólnotowości przeciwne jest naturze człowieka, również przynosząc efekty destrukcyjne. Rozwiązaniem wydaje się wspólnotowość realizowana w grupach pierwotnych i naturalnych, „rynkowość” zaś realizowana we wzajemnych stosunkach takich grup.


Zwróćmy uwagę, że naturalna konstytucja społeczna w sensie odpowiadania prawu doboru naturalnego i społecznej naturze człowieka jest równocześnie „socjalistyczna” (socjalizm wewnątrz grup pierwotnych i naturalnych), „etnocentryczna” (grupy naturalne są szczepami genealogicznymi) i „libertariańska” (regulacja stosunków między grupami pierwotnymi jest w zasadzie fakultatywna, ponieważ są one „społecznościami doskonałymi” czyli samowystarczalnymi funkcjonalnie, kulturowo, gospodarczo, zbrojnie itd.). Proponowana tu idea „kamracka” i „tożsamościowa” teoretycznie otwarta jest więc równocześnie na „libertarian”, „komunistów” i „nacjonalistów” - różnica jej z tymi ideologiami polega na tym, że swoim przedmiotem czyni nie abstrakcyjne społeczeństwo masowe, lecz grupę (grupy) pierwotne i naturalne.


Na tle poczynionych tu rozważań, nie tak jednoznacznie krytycznie odnieść się wypada do „libertariańskiego” zabarwienia poglądów postaci takich jak Grzegorz Braun. Rozmontowanie państwowych protez organizmu społecznego, zwiększyło by z pewnością intensywność i siłę Życia w ludzie-etnosie, swobodnie działać mogłyby bowiem ponownie prawa różnicowania i selekcji. By organizm etniczny funkcjonował prawidłowo, by właściwą formę mogła odzyskać kulturosobowość ludu, konieczne jest jednak również poprawne działanie prawa dziedziczenia.


Zwróćmy tu uwagę, że wyzwanie stwarzane przez poglądy takie jak Brauna nie jest wyzwaniem zniszczenia ich warstwy „libertariańskiej” i zastąpienia jej treścią „wspólnotową”, bo próba realizacji „wspólnotowości” na poziomie społeczeństwa masowego jest utopią, traktowanie zaś anonimowej masy jak grupy pierwotnej jest nieporozumieniem. Wyzwanie stwarzane przez poglądy takie jak Brauna polega na wkomponowaniu w jego „libertariański” układ społeczny grup pierwotnych i naturalnych, tak więc klanów, etnosów i innych szczepów, oraz kamractw.


Kwestią dopracowania programowej konkretyzacji doktryny ekonomicznej Antysystemu jest wskazanie prowadzących do tego rozwiązań praktycznych. Nie miejsce w tym eseju na przedstawianie katalogu programowych haseł które powinien przyswoić sobie (prawdziwy) „Front Gaśnicowy”, jedno z takich które by do niego dobrze pasowały – odnoszące się w tym przypadku do systemu emerytalnego alternatywnego wobec ZUS (socjalizm) i OFE (kapitalizm), funkcjonuje od 2011 roku w obiegu intelektualnym pod nazwą „zindywidualizowanej solidarności międzypokoleniowej” (zob. J. Tomasiewicz, OFErta, „Nowy Obywatel” nr 3/2011, s. 96.).


Inna taka idea, też skądinąd od lat (czy wręcz „od zawsze”) obecna w środowiskach libertariańskich i konserwatywnych to zniesienie podatku od spadków. Jak wspomniałem wyżej, człowiek ma naturalną potrzebę przekraczania swojej jednostkowości. Jest bardziej oddany twórczości i pracy, gdy stoi za nią perspektywa przekazania swego dziedzictwa następcom. Gdy ten międzypokoleniowy przekaz zakłóca państwowy zabór, zmniejsza się motywacja do pracy i jej morale, zatarciu ulega perspektywa międzypokoleniowa – perspektywa dekad czy wręcz wieków – zanika więc również umiejętność myślenia i planowania w skali długiego trwania, w danej populacji dynamiczniej rozwijają się zaś konsumpcjonizm i egoizm.


Inspirujących pomysłów Antysystem może też doszukać się w środowisku „manosfery”, gdzie postuluje się choćby, by jedynym opiekunem prawnym dzieci w przypadku rozpadu rodziny był ojciec dziecka. Zwróćmy też uwagę, że w krajach o zachowanej klanowej strukturze społecznej (północny Kaukaz, Azerbejdżan irański i dawny rosyjski, kraje arabskie, Afganistan itp.), nie funkcjonują takie instytucje nowoczesnego państwa opiekuńczego jak domy dziecka i domy starców. Istnieje tam bowiem prawny obowiązek opieki nad starcami, owdowiałymi kobietami i osieroconymi dziećmi przez krewnych a o charakterze tej opieki decyduje patriarcha klanowy. Polska Fundacja Patriarchat postuluje zastąpienie domów dziecka adopcją, co można by sformalizować w postaci opisanego tu modelu.


Warto też chyba przyjrzeć się najbardziej archaicznemu ludowi w Polsce, mianowicie rzadko dostrzeganym a niemal nigdy nie docenianym Cyganom. Mam na myśli istniejącą w ramach poszczególnych szczepów cygańskich instytucję Szero Roma, tak więc patriarchy plemiennego rozstrzygającego spory na gruncie tego co w państwie nowoczesnym objęte jest zakresem prawa cywilnego, co zaś w społecznościach archaicznych takich jak polskie szczepy cygańskie regulowane jest przez niepisane prawo zwyczajowe. W superetnosie tureckim znana jest z kolei analogiczna figura aksakallı („biała broda”), czyli patriarchy danej społeczności terytorialnej (wioski, wspólnoty miejskiej) rozsądzającego w sprawach cywilnych. Aksakallı jest instytucją o statusie konstytucyjnym w Kirgizji i w Organizacji Państw Tureckich a umocowanie prawne ma między innymi w Uzbekistanie .


To oczywiście tylko kilka przykładowo wymienionych pomysłów, których ideą przewodnią jest sprzyjanie wyłonieniu patriarchalnych klanów spośród tłumu jednostek tworzących dzisiejsze społeczeństwo masowe. Nie upieram się bynajmniej przy tych konkretnych pomysłach ale upieram się, że na łamach antysystemowych mediów powinno się idące w tym kierunku pomysły przedstawiać i dyskutować – by mogły one rezonować w kręgach o większym znaczeniu politycznym.




Ronald Lasecki

(artykuł jest przeredagowaną wersją eseju opublikowanego na łamach miesięcznika „Chrobry Szlak. Pismo społeczno-polityczne narodowców” nr 5/2025 (98), s. 2-6. W pierwotnej wersji artykuł adresowany był do środowiska Grzegorza Brauna i był komentarzem do jego poglądów społeczno-gospodarczych. Po wolcie politycznej Brauna w kierunku PiS uznałem jednak, że polityk ten sam wykluczył się z Antysystemu i poświęcanie mu dłużej uwagi jest stratą czasu. Tym niemniej, kwestia sygnalizowana jego poglądami pozostaje aktualna i uważam że powinna stać się zaczynem debaty programowej w naszym środowisku).

Pierwodruk


Wesprzyj moją publicystykę


Postaw mi kawę


Artykuł na nacjonalista.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Samozaoranie" Grzegorza Brauna

Antysystem istnieje

Dlaczego chrześcijańska prawica nie jest rozwiązaniem?