Erotyczny idealizm. Erotyzm w filozofii tradycjonalizmu integralnego
Romantyzm jest platonizmem egzystencjalnym, a nie
próżną tęsknotą za pretensjonalnymi przygodami.
(Nicolás Gómez
Dávila )
Eros w epoce Kali-jugi
Miłości nie ma.
(z filmu „Miś”)
Współczesne pojmowanie erotyzmu wyrasta z założeń
materialistycznych. Właściwe jest profanicznym społeczeństwom
mieszczańskim. Sytuowane jest przez nie w sferze tak zwanych
„podstawowych potrzeb człowieka” - zaraz obok jedzenia, picia,
zarabiania pieniędzy. Tak właśnie zaklasyfikował „potrzeby
seksualne” amerykański psycholog Abraham Maslow (1908-1970),
umieszczając je wśród najbardziej przyziemnych i prozaicznych.
Idzie z tym w parze
niezwykłe upowszechnienie wszelakich odniesień do sfery seksualnej,
wykorzystywanych szeroko w reklamie, filmie, języku potocznym.
Rosyjski tradycjonalista integralny Aleksandr Dugin (ur. 1962 r.)
zauważa, że w ustrojach demoliberalnych seksualność, postrzegana
wyłącznie przez pryzmat anatomiczno-hedonistyczny, zyskała rangę
czynnika wyjaśniającego niemal wszystkie wyższego rzędu
odniesienia człowieka, czy to do religii, czy do ideologii, czy do
kultury.
Współczesny
panseksualizm przypomina pod tym względem ideologię marksistowską,
w myśl założeń której, posiadanie lub nieposiadanie dostępu do
środków produkcji miało determinować sposób myślenia człowieka
(1). Cała złożoność ludzkiego życia odczytywana jest jako
rezultat, „pożądania”, „libido”, „kompleksów
seksualnych”, „frustracji”, „erotycznego
nieusatysfakcjonowania”.
Jest to jeden z wymiarów
ideologii demoliberalnej, przyjmującej postać „erotycznego
materializmu”. Dla panseksualnych erotycznych materialistów
„stosunki łóżkowe” mają takie samo znaczenie, jak dla
materialistów chowu marksistowskiego miały „stosunki klasowe”.
Nieprzypadkowo, w Stanach Zjednoczonych – kraju, z którego
demoliberalizm wylewa się obecnie na cały świat, tak wielką rolę
odgrywa panseksualna freudowska psychoanaliza, doszukująca się w
każdym ludzkim zachowaniu nieuświadamianego podłoża erotycznego.
Dla erotycznych
materialistów niezrozumiałe są i moralność seksualna, i
seksualna abstynencja, i namiętność, i asceza. Namiętność jest
groźna, gdyż cechuje typy heroiczne, pojawienie się których,
prowadzi niechybnie do tak groźnych w oczach demoliberałów
„faszyzmu” i „dyktatury”. Asceza nie mieści się w granicach
pojmowania homo oeconomicus i w logice funkcjonowania
„globalnego rynku”. Ujęcie erotyzmu w ramy moralności jest
sprzeczne z „prawami człowieka”, powoduje „wykluczenie” i
„napiętnowanie” wszystkich tych, którzy z powodu swej słabości,
nie potrafią w tych ramach wytrwać.
W „rozwiniętych
społeczeństwach kapitalistycznych” seks stał się jednym z wielu
oferowanych na rynku towarów i usług. Stał się „globalną
walutą”, wspólnym dla całego rodzaju ludzkiego środkiem wymiany
w nowoczesnym „społeczeństwie kontraktowym”. Dotyczy to nie
tylko zdecydowanie przesadnie nagłaśnianych przez środowiska
lewackie przypadków sutenerstwa i prostytucji, lecz także
współczesnej postaci małżeństwa, postrzeganego nie jako wzajemna
służba małżonków, lecz jako rozwiązywalna, warunkowa umowa,
którą w każdej chwili można zerwać.
Demokratyzacja erotyki
nie doprowadziła bynajmniej do sublimacji doznań i do jej większego
wyrafinowania. Dobrym przykładem jest tu ufundowane na
demoliberalizmie społeczeństwo amerykańskie. Wedle badań
przeprowadzonych w latach '50, siedemdziesiąt pięć procent
Amerykanek wykazywało erotyczne zobojętnienie, zaś ich „libido”
znajdowało ujście w ekshibicjonistycznym narcyzmie, kulcie zdrowia
i siły w sterylnym, aseksualnym wydaniu (2).
„Amerykanki
charakteryzują się niebywałym chłodem uczuć i materializmem.
Mężczyzna, który „wiąże się” z którąś z nich,
zobowiązuje się do jej utrzymania. (…) W przypadku
rozwodów amerykańskie prawo zdecydowanie faworyzuje kobiety.
Dlatego chętnie występują one o rozwód, gdy tylko dostrzegą
perspektywę większego zysku. Często zdarza się, że planująca
zamążpójście kobieta jest już „zaręczona” z następnym
przyszłym mężem, którego ma zamiar poślubić po intratnym
rozwodzie z poprzednim„(3).
Formalistyczny i
materialistyczny, przesiąknięty seksualną obsesją amerykański
protestantyzm, zwrócił się przeciwko przyrodzonej naturze kobiety,
szczególnie przeciw jej stronie erotycznej, co w dłuższej
perspektywie spowodowało „seksualną rewolucję”, ściągającą
amerykańskie masy w bagno „szybkiego i taniego” seksu.
Aleksandr Dugin pisze:
„Profanizacja erotyki, seksu – to nie tylko oddzielenie
fundamentalnego pożądania od sfery wertykalnej, to także
wyjałowienie z samego impulsu erotycznego. Obracając erotykę w
towar, modę, powinność społeczną itd. profani zabijają jej
istotę.
Stąd bierze się
wciąż wzrastająca rola „mentalnej i wizualnej erotyki” we
współczesnej cywilizacji – utraciwszy jakość, ludzie starają
się zapełnić ten brak ilością, dobieraniem sobie kolejnych
wariantów, przekraczaniem tabu.
Nic z tego nie może
jednak zapobiec śmierci Miłości – jest jej coraz mniej i mniej;
także uczuciowy żar staje się wyrównanym ciepłym tleniem się,
zaś cielesny poryw zamienia się w uśrednione, erotyczne
przywyknięcie. Rewolucja seksualna była przypływem rozpaczy. Po
niej przyszła stabilna moda na aseksualizm.
Wyrodzenie się
erotyki niezwykle cieszy moralizatorów: Miłość – ich główny
wróg od czasu Stworzenia – dyskredytowana, poddana entropii,
profanizowana i obrócona w groteskową niemoc.W swej walce przeciw
„zwierzęcemu” w człowieku moralizatorzy stworzyli automat,
„nakryty grobowiec”, homo rationalis, maszynę,
pozbawioną tajemnego ognia. Skrajny cynizm – nazywać to
wyrodzenie triumfem etyki chrześcijańskiej (jak robią to
protestanci, czempioni pseudochrześcijańskiego moralizatorstwa)
(4).
Świat demoliberalny to
świat, w którym kobiety i mężczyźni odarci zostali z
przyrodzonej im natury. Po zniesieniu systemu kastowego i oparciu
stosunków społecznych na zasadzie ochrony indywidualnej „godności”
i „praw” zindywidualizowanych i zarazem poddanych egalitarnemu
ujednoliceniu jednostek, nie jest już dłużej możliwe istnienie
właściwych odniesień pomiędzy płciami. Feministyczna rewolta
przeciwko kobiecości „szła śladem emancypacji niewolników i
gloryfikowała ludzi bez własnej kasty i bez tradycji, pariasów
(5). a męskiej natury, tak więc kobiece
„postulaty”ukrywają fundamentalny brak zaufania do samej siebie
i niezdolność do bycia i funkcjonowania jako prawdziwa kobieta, nie
zaś jako mężczyzna. Stosownie do tego nieporozumienia, współczesna
kobieta uznała swa tradycyjną rolę za niedowartościowującą ją
i nie chciała być już dłużej uznawana „tylko za kobietę”(6).
Zniszczenie zarówno
kobiecej jak i męskiej natury w tyglu demokratycznego społeczeństwa
mieszczańskiego spowodowało uwiąd naturalnych przymiotów i
wrażliwości właściwych konkretnym płciom. Mężczyzna świata
demoliberalnego, nie jest już dłużej „prawdziwym mężczyzną,
lecz marionetką zestandaryzowanego i zracjonalizowanego
społeczeństwa, które nie zna już dłużej niczego, co jest
rzeczywiście różnicujące i nadające jakość.”(7).
Rywalizująca z nim w męskości kobieta to la garçonne;
przejmująca cechy typowo męskie, szukająca sposobów realizowania
się na sposób męski, niezdolna do wzniesienia się ponad swą
przyziemność, do dokonania élan ponad samą siebie.
W tradycyjnej kulturze
europejskiej kobiecie takiej towarzyszyła śmierć. Niezdolna
odpowiedzieć na miłość, stawała się przyczyną śmierci
zakochanych w niej mężczyzn, sama również ginąc. W koncepcji
włoskiego humanisty Marsilio Ficino (1433-1499) ludzką duszę
wypełniała eteryczna substancja zwana pneumą, której utrzymanie w
równowadze warunkowało porozumienie duszy – zasady życia i
siedziby rozumu, oraz ciała pozwalającego poznawać otaczającą
rzeczywistość za pomocą zmysłów. Dostając się do układu
psychicznego człowieka, wyobrażenie ukochanej osoby – w przypadku
niespełnienia miłości – mogło spowodować zaburzenie w
funkcjonowaniu pneumy, nieodwracalną chorobę wyobraźni, wreszcie
zaś zapomnienie o funkcjach życiowych i śmierć z wycieńczenia.
Na obrazie Sandro
Botticellego (1445-1510) Nastagio degli Onesti (epizod
pierwszy) widzimy nagą dziewczynę rozszarpywaną przez psy. Jest to
scena z historii opowiedzianej przez Giovanniego Boccaccio
(1313-1375) w jego zbiorze Il Decameron. Obrazuje los tych,
którzy niezdolni są odpowiedzieć na szczerą miłość. Los
dziewczyny to contrapasso (odwet) za los chorych z miłości.
W tym przypadku, motywy śmierci z powodu miłości i okrutnej kary
za odrzucenie miłości, nie były wyłącznie sentymentalną
egzaltacją, mając głębsze, ezoteryczne znaczenie. Nieprzypadkowo
„okrutne łowy” stały się jednym z epizodów najsłynniejszego
i zarazem jednego z najbardziej zagadkowych XV-wiecznych utworów
ezoterycznych, czyli napisanej przez dominikanina Francesco Colonnę
(1433-1527) Hypnerotomachia Poliphili.
J. Evola widzi przyczyny
śmierci Miłości w zaniku zróżnicowania ludzi. Wzajemne
przyciąganie zachodzi pomiędzy przeciwnymi sobie biegunami. Jego
koniecznymi elementami są więc „męscy” mężczyźni i
„kobiece” kobiety. Cóż może jednak pojawić się pomiędzy
zmiksowanymi bytami o bliżej nieokreślonej naturze duchowej, bytami
które w swym duchowym upadku nie są już ani kobietami, ani
mężczyznami, bądź też są zmaskulinizowanymi kobietami lub
sfeminizowanymi mężczyznami, którzy twierdzą, że osiągnęli
pełną satysfakcję seksualną, podczas gdy w rzeczywistości,
poddali się jedynie regresowi? Cóż może się pojawić pomiędzy
tymi, dla których coitus zredukowany został do wymiaru
fizjologicznego lub emocjonalnego?
W społeczeństwie, w
którym nie ma hierarchii, które nie rozumie etycznej treści figur
ascety i wojownika, w którym dłonie ostatnich arystokratów zdają
się lepiej pasować do trzymania rakiety tenisowej i kieliszka z
koktajlem niż miecza lub berła, w społeczeństwie, w którym
uosobieniem męskości i społecznym punktem odniesienia są
metroseksualny fircyk w różowym sweterku, prostytuujący się przed
kamerą aktor, wiecznie spocony bankier-groszorób, poseł –
sejmowy safanduła z brudem za paznokciami, owinięty w zdający się
być dla niego contre-nature, źle dobrany garnitur –
jednym słowem w społeczeństwie mieszczańskim i demokratycznym, na
którego powierzchnie wypłynęła szumowina burżuazji, nie może
być miejsca dla erotyzmu.
Erotyzm karmi się bowiem
moralną dyscypliną, „rzeczywiste życie seksualne, o wiele
bardziej obfite, gorętsze i bogatsze jest tam, gdzie rządzą surowe
normy moralne, gdzie seks pojawia się tylko w specjalnie
wyznaczonych dla niego ramach kulturowo-społecznych, nie sięgając
do innych sfer życia człowieka, jak ma to miejsce w świecie
liberalnym.”(8).
W perspektywie
erotycznego materializmu, seksualność panuje nad człowiekiem jako
przejaw jego cielesnej natury, jako wyrażenie jego głęboko
osadzonego, instynktownego pragnienia rozkoszy. Według rzeczników
zachodniego, liberalnego i ateistycznego materializmu, nieustanna
pogoń za rozkoszą miałaby być podstawowym rysem ludzkiej natury.
Seksualność miałaby dostarczać objaśnienia najróżniejszych
fenomenów kulturowych, czy wręcz samego człowieczeństwa w ogóle.
Przekonania takie zawsze towarzyszyły postawom profańskim i
sceptycznym, niezależnie od czasu pojawienia się i kultury, swój
szczytowy i wszechogarniający wyraz znalazły jednak w
psychoanalizie i współczesnym, zachodnim „seksocentryzmie”.
Symbolika i metafizyka erotyzmu
Bele amie, si est de nus:
Ne vous sans mei, ne jos sans vu
Ne vous sans mei, ne jos sans vu
(Maria z Francji)
Dla ludzi Tradycji, temu co materialne, nadaje sens odniesienie do
tego, co duchowe, tak więc odniesienie „ku górze”. Każda myśl
i każda rzecz ocenienia jest ze względu na jej usytuowanie i jej
rolę w prowadzeniu człowieka „ku górze”, ku samoświadomości
i transcendencji. Ziemia jest tu symbolem pierwiastka żeńskiego,
dającego życie, zapewniającego bezpieczeństwo i opiekę. Zasadę
męską symbolizuje natomiast niebo, przy pomocy deszczu i słońca
czyniące ziemię płodną.
Dla ludzi Tradycji
zatem, erotyka to symbol, misterium, za którymi kryje się głębsze,
ontologiczne znaczenie. Zrozumieć, rozszyfrować i realizować ten
symbolizm jest zadaniem człowieka. Seks to rytuał, w którym
ujawnia się natura i porządek rzeczy. W świecie Tradycji, erotyka
stanowi odbicie ukrytej, głębokiej doktryny ontologicznej,
fundującej wszystkie kultury sakralne. I właśnie jako doktrynę,
naukę, jako objawienie wyższego porządku rzeczy, ludzie Tradycji
odczytywali ten tajemny impuls, który przez wieki obracał płomienną
energię mężczyzny ku niewieście, zaś niewiastę skłaniał do
oddania się mężczyźnie.
Seks zajmuje tu
centralne miejsce, nie z powodu tego, że z podświadomości włada
człowiekiem przy pomocy instynktów, lecz ponieważ związany jest z
duchowym porządkiem rzeczy, możliwym do odczytania przez człowieka
między innymi w erotyzmie. W sakralnym świecie Tradycji, istotą
seksu nie jest technika, lecz jego ontologia i symbolika. Julius
Evola pisze: „w tradycyjnym widzeniu świata, rzeczy realnie
istniejące korespondowały z symbolami, zaś działania z rytami;
to, co wyłania się z tych odniesień, to zasady rozumienia
symboliki płci i regulowania relacji, które powinny być
ustanowione pomiędzy mężczyznami a kobietami w każdej normalnej
cywilizacji.”(9).
Według J. Evoli zasady
męska i żeńska są wobec siebie opozycyjne, jednak w procesie
twórczej formacji, będącej w opinii tego myśliciela „duszą
świata tradycyjnego”, ulegają przekształceniu w elementy
większej całości, w obrębie której zachowują swoje specyficzne
funkcje. Zasada męska reprezentuje pełnię i kompletność, żeńska
zaś dążenie do kompletności. „Ruchoma” zasada żeńska, która
pozostawiona samej sobie, jest ograniczana przez swą „odśrodkową”
i „ulotną” naturę, znajduje oparcie w męskiej, nieruchomej
zasadzie, która jest granicą dla jej nerwowej ruchliwości.
Dochodzi do syntezy w pozytywnym sensie, gdyż do zasady żeńskiej
przenika stabilność zasady męskiej, dzięki czemu wszystkie
możliwości tej drugiej ulegają ścisłej transfiguracji.
Podobnie jak w przypadku
mężczyzn, tak również u kobiet przekroczenie ograniczeń własnej
natury możliwe jest poprzez heroizm „aktywny” lub heroizm
„pasywny”, poprzez akt absolutnej afirmacji lub akt absolutnego
poświęcenia, symbolizowane odpowiednio przez figury wojownika i
ascety. Realizowane drogą czystości, w sensie absolutnego oddania,
drogi te wiodą ku samoświadomości i wzniesieniu się ku „życiu,
które jest poza życiem”.
Stosownie do
zróżnicowanych płaszczyzn egzystencji, tradycyjnym prawem
dotyczącym płci była redukcja w kobiecie wszystkiego, co męskie,
zaś w mężczyźnie, wszystkiego, co kobiece. Celem było
realizowanie archetypów „absolutnego mężczyzny” i „absolutnej
kobiety”.„Wiemy, że każda tradycyjna cywilizacja ufundowana
jest na woli uporządkowania i nadania „formy”, oraz że
tradycyjne prawo nie jest ukierunkowane na to, co jest nieścisłe,
egalitarne i niezdefiniowane, albo ujmując to inaczej, ku temu, co
jest bezosobową mieszanką, której różne części są do siebie
podobne w sposób bezładny i na podobieństwo atomów, ale raczej
dąży by części te były samymi sobą i uzewnętrzniały swoją
partykularną naturę. Tak więc, w odniesieniu do płci, mężczyzna
i kobieta są dwoma odrębnymi typami; ci, którzy urodzili się jako
mężczyźni, muszą realizować się jako mężczyźni, podczas gdy
urodzeni jako kobiety, muszą realizować się jako kobiety,
przezwyciężając jakąkolwiek mieszaninę i nieścisłość
powołania. Nawet stosownie do swego powołania nadprzyrodzonego,
płcie muszą mieć wyznaczone swoje odrębne drogi, które nie mogą
być zamienione, bez obrócenia ich w wewnętrznie sprzeczne i
nieorganiczne sposoby bycia”(10).
Etymologia słowa „seks”
wskazuje na „rozdział”, „diadę”, „połowę”. Oznacza
to, że postulatem erotyki jest uczestniczenie w akcie seksualnym
dwóch istot, nie zaś jednej, trzech lub większej liczby. O
utworzeniu pierwszej Diady czytamy w biblijnej Księdze Rodzaju,
którą rozpoczyna zdanie, że „Bóg stworzył niebo i ziemię”
(Rdz. 1.1). Stworzenie oznaczało więc powstanie Pary, nie zaś
jednostki lub grupy. Od tego faktu bierze swój początek późniejszy
ontologiczny dualizm; ziemię oświetlają słońce i księżyc, doba
dzieli się na dzień i noc, rajskie Drzewo Poznania rodziło owoce
dobra i zła, Bóg stworzył człowieka w osobach dwóch, odmiennych
płci – „stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz.
1.27.3). Pismo Święte uczy nas więc, że diadyczny
charakter świata bierze się z decyzji Stwórcy, który strukturę
Stworzenia oparł na dwóch „połowach”, archetypem których są
niebo i ziemia.
W tradycji
hinduistycznej dualizm znany jest pod postacią rozróżnienia na
męską, kompletną zasadę „purusza” (sans. पुरुष)
oraz żeńską zasadę „pakrti” (sans. प्रकृति),
z których każda spełnia właściwe sobie role. Podobnie w kulturze
chińskiej znane jest rozróżnienie na wzajemnie dopełniające się
zasady jang i jin, z których pierwsza reprezentuje
odpowiednio słońce, niebo i pierwiastek męski, zaś druga,
księżyc, noc, ziemię i pierwiastek żeński.
Zasady te są
współzależne, manifestacja bowiem wymaga wcześniejszego
„rozpołowienia” na podmiot manifestujący się i podmiot, wobec
którego dochodzi do manifestacji. Rozdzielenie zachodzi więc na
podmiot aktywny i podmiot pasywny, na niebo i ziemię, zasadę męską
i zasadę żeńską. „W związku z tym, kobieta mogła
tradycyjnie uczestniczyć w świętym porządku hierarchicznym tylko
na pośrednią modłę, poprzez jej relację z mężczyzną.”(11).
Kobieca duchowość ma
charakter chtoniczny, nie stanowiąc alternatywnej wobec męskiej
drogi duchowej, lecz będąc afirmacją kobiecej dharmy
(sans. धर्म), jako
zupełnej eliminacji jakiegokolwiek elementu osobowego, co też
otwiera drogę dla przekazywania przez kobiety głosu wyroczni lub
głosu Boga, czym w dużej mierze tłumaczyć należy znane w różnych
kulturach mistycyzm kobiecy lub uczestnictwo kobiece wieszczbiarstwo.
Opisane tu
„rozpołowienie”, a zatem również płeć, jest więc warunkiem
niezbędnym wszelkiego Pojawiania się, Tworzenia, wszelkiej
Manifestacji. Także na odwrót; wszelkie Pojawienie się ma za swą
przyczynę istnienie Diady. Problem seksu związany jest zatem z
fundamentalnymi podstawami ontologii, jest problemem duchowym i
metafizycznym, zaś jego ujęcie i ustosunkowanie się do niego,
powinny obejmować bytową stronę rzeczywistości. Erotyzm –
magiczna skłonność człowieka, jego niesłabnący niepokój,
niecichnący impuls, po spirali sensu swego sakralnego znaczenia
prowadzi człowieka ku fundamentalnym archetypom, kształtującym
rzeczywistość w jej najgłębszych aspektach.
„W swych zwykłych
i codziennych doświadczeniach, w swym organicznym i „naturalnym”
życiu, człowiek uczestniczy w zadziwiającym dziele Tworzenia, w
pierwotnym dramacie powstania Diady, gdzie Niebo Ducha w zdumiewający
sposób spotyka się z Matką-Ziemią, jako z czymś odmiennym niż
ono samo, zaś czarna Ziemia z pełnym zachwytu przerażeniem
spogląda na absolutny błękit zimnej, niebieskiej sfery. Mężczyzna
i Kobieta, oderwani od siebie i rozdzieleni zagadkową decyzją, w
każdym mgnieniu chwili pragną siebie nawzajem, wskrzeszając
ontologiczne związki pierwotnego, przedludzkiego świata
metafizycznego, na którym widoczna była jeszcze pieczęć
Stwórcy.”(12).
Eseista i zwolennik
Zjednoczonej Europy, Denis de Rougemont (1906-1985) jednym z głównych
tematów swojej książki Mity o miłości(13) czyni
opowieść o Tristanie i Izoldzie, zwracając uwagę na obecną w
niej, a fundamentalną dla kultury europejskiej, ideę miłości
nieszczęśliwej. Najwyższe napięcie erotyzm uzyskuje w wymiarze
tragedii, w rozdzieleniu „połówek” decydujących pozostać w
oddali od siebie nawzajem.
Ten tragiczny rys kultur
ufundowanych na Tradycji niepojęty jest dla „erotycznych
materialistów” takich jak Amerykanie – akolici profanicznej
„nowoczesności”, w której dramatyczne drżenie życia ulega
wyciszeniu w pozbawionej głębszych odniesień, aseptycznej
wegetacji. Tristan i Izolda, przez trzy lata szczęśliwie żyją ze
sobą, mieszkając w lesie; Aspre vie meinent et dure/Tant
s’entraiment de bone amor/L’uns por l’autre ne sent
dolor. Pomimo tego jednak, decydują się następnie rozstać,
choć żadne nie przestaje miłować drugiego. Izolda wraca do króla
Marka, Tristan odjeżdża w dalekie kraje. Połączą się dopiero po
drugiej stronie śmierci, kiedy głóg wyrosły na grobie Tristana
zanurzy się w grobie Izold Jasnowłosej.
Eschatologiczny sens erotyzmu
Isot ma drue, Isot m’amie
En vos ma mort, en vos ma vie !
En vos ma mort, en vos ma vie !
(Gotfryd ze Strasburga)
Wyjaśnienie
tej z pozoru absurdalnej decyzji o dobrowolnym i świadomym rozstaniu
naprowadza nas na tajemne tło sakralnego aktu płciowego, który nie
może zadowolić się tymczasowym i fragmentarycznym obcowaniem
dwojga kochanków, lecz domaga się „eteryzacji”, absolutyzacji w
małżeństwie, które winno polegać na zupełniej nierozdzielności
małżonków, stających się jednym ciałem.
Nierozdzielność taka
nie jest jednak możliwa, nie tylko ze względu na fizjologiczne
cechy ludzkiego organizmu, lecz również ze względu na samą
strukturę Kosmosu, składającego się wszak z par życia-śmierci,
dnia-nocy, wierzchu-spodu itd. Ziemska miłość skazana jest na
katastrofę, co nadaje jej tragiczny charakter. Już od pierwszego
pojawienia się uczucia, podlega ono prawom Wielkiej Diady,
nieubłaganie rozdzielającej kosmiczne pary.
Tragizm ten widzimy na
przykład na obrazie Tod und die Frau niemieckiego malarza
renesansowego Hansa Baldunga (1485-1545), na którym naga kobieta z
twarzą wykrzywioną przestrachem, całowana jest przez
symbolizującego śmierć kościotrupa. Miłość i śmierć
splecione w nierozerwalnym uścisku tańczą swój przedwieczny
taniec.
Miłość niesie w sobie
metafizyczny tragizm, ukrytą chęć odwrócenia nieodwracalnego
porządku świata, który kochankowie woleliby widzieć jako oparty
na zasadach innych, niż prawa Wielkiej Diady.
Rozwinięta w
Średniowieczu, inspirowana gnostycyzmem mistyka francuskich
trubadurów i niemieckich minnesingerów, kazała im rozszyfrowywać
słowo „amor” jako „a-mors”, czyli
„nie-śmierć”. Miłość była centralnym elementem ich
ezoterycznej doktryny, ich passion du réel, ostateczną
ontologiczną tęsknotą za światem sprzed Stworzenia, sprzed
powstania Wielkiej Diady, który to fakt uważali oni za zburzenie
pierwotnej Jedności, harmonii, pełni.
Śmierć nie jest więc
końcem Tworzenia, lecz towarzyszy mu od samego początku. Trubadurzy
w swych erotycznych pieśniach i rytuałach przekazywali zaszyfrowaną
doktrynę, iżby egzaltacja miłosna miała pozwolić przezwyciężyć
śmiertelną fatalność Wielkiej Diady i dosięgnąć obszarów
rzeczywistości niepodlegających władzy śmierci.
Okrzykiem rycerzy
średniowiecznego zakonu Templariuszy było “Vive Dieu
Saint-Amour!”. Wykrzyknienie to odsyła nas do słów apostoła
Jana z Nowego Testamentu, gdzie zapisano wypowiedziane przez
niego zdanie, że „Bóg jest Miłością”. Wyraża się
w nim szczególny patos chrześcijaństwa, ekstremalne i
bezkompromisowe pragnienie ducha, by wypełnić posłanie apostoła
Pawła. Ów zaś, pisząc w Liście do Galatów „nie
ma już mężczyzny ani kobiety” miał na myśli
transcendentny, niestworzony i stojący ponad Stworzeniem świat,
gdzie przezwyciężone zostają zasady Stworzenia, zasady Wielkiej
Diady.
Apostoł mówił o
przejściu rządów prawa, tak więc o „przezwyciężeniu
stworzonego”, przezwyciężeniu, które dokonało się wraz z
nadejściem niestworzonego, choć zrodzonego Syna, który zwyciężył
Śmierć i który jest Miłością. W Ewangelii znaleźć możemy
słowa „niebo i ziemia przeminą, słowa moje pozostaną na
wieki”. Tak właśnie przeminęli Tristan i Izolda, symbole
męskiej zasady Nieba i żeńskiej zasady Ziemi. Pozostała jedynie
ich Miłość, na wieki żyjąca po drugiej stronie śmierci. Tak oto
właśnie, paradoksalną koleją rzeczy, śmierć otwiera drogę ku
Nieśmiertelności.
Tajemne splecenie Amora i
Tanatosa, Miłości i Śmierci, oczekiwania i tęsknoty, wypełnia
serca ludzi pragnieniem Jedności, osiągnięcia Niemożliwego. Nie
sposób ugasić tego niepokojącego popędu ani drogą rozpusty, ani
abstynencji. Jest to tęsknota za transcendentnym małżeństwem,
magicznymi zaślubinami po tej stronie rzeczywistości.
Podobnie, w opowieściach
o Księciu z Bajki i o Pięknej Damie ożywają najgłębsze,
najbardziej archaiczne archetypy, obecne w każdym człowieku,
niezależnie od jego wieku i od okresu historycznego w którym żyje.
Poszukiwanie Pięknej Damy daje skryte życiowe impulsy każdemu
mężczyźnie, oczekiwanie na Księcia z Bajki to wewnętrzny dramat
życia każdej kobiety.
Małżeństwo znajduje
się w centrum symboliki chrześcijańskiej. Zaślubiny Baranka łączy
się z okresem Sądu Ostatecznego, z Końcem Świata.
Chrześcijaństwo, jako religia eschatologiczna, naucza o
nadchodzącym Końcu Świata. Jego zapowiedzią było pierwsze
przyjście Jezusa. Wówczas to, co niemożliwe w świecie
podlegającym prawu Diady, stanie się możliwe dzięki
przeobrażającej mocy Łaski.
Zanim tak się stanie,
nadejść jednak musi próba Antychrysta, apostazja i odstępstwo, po
których pełnia Łaski objawi się całemu światu. Obietnica
objawiona nielicznym, stanie się wtedy widoczna dla wszystkich.
Koniec Świata, koniec Stworzenia, będzie końcem rozdzielenia,
rodzącego ontologiczną i metafizyczną tęsknotę za Ukochanym.
Według Aleksandra
Dugina, w tym właśnie tkwi najgłębszy, rewolucyjny sens
chrześcijańskiego objawienia Miłości. Świat i Miłość nie są
ze sobą zgodne. Świat, oparty na prawie Diady zabija Miłość,
ogranicza ją, poniża. Może istnieć albo świat, albo Miłość.
Jeśli zaś świat morduje Miłość, to pewnego dnia Miłość
weźmie odwet i... zniszczy świat.
W jednym z dzieł
tajemniczego alchemika o pseudonimie Fulcanelli (14), znajdujemy
informację o popularnej wśród celtyckich wojowników przechwałce,
iż nie boją się oni niczego, z wyjątkiem tego, że pewnego dnia
niebo spadnie im na głowy. Innymi słowy, świat będzie istniał
dopóty, dopóki nie ulegnie odwróceniu opisane w Księdze
Rodzaju rozpołowienie Nieba i Ziemi.
„W czasach Końca
Świata przestaną one być dwoma. Niebo i Ziemia zamkną się w
nierozerwalnych objęciach, umierając jako „stare niebo” i jako
„stara ziemia”, lecz zmartwychwstając w duchownym świecie
transcendentnego Małżeństwa. Bolesna, nieugaszona miłość Ziemi
do Nieba, zaś Nieba do Ziemi, którymi te pradawne Zasady pałają
do siebie na przeciągu tak długich cyklów, zerwą czar
początkowego akazu i zleją się w namiętnych objęciach.
Świat się kończy.
Miłość się zaczyna”(15).
Ostatnia rewolucja
Amor vincit omnia
(Wergiliusz)
Zwycięstwo erotycznego materializmu na Zachodzie już się dokonało.
Templariusze i gnostycy miłości zostali dawno temu rozgromieni.
Fedeli d’Amore zniknęli w czeluściach historii. O Bogu
nikt nie pamięta. Seks przeniósł się do świata wirtualnego, lub
został poddany skrajnej wulgaryzacji. Miłość unurzano w
rynsztoku. Sakralność wygnana została na peryferia
„cywilizowanego” świata, do „zacofanego” i „barbarzyńskiego”
Południa. Nikt już nie szuka Świętego Graala – dawnych rycerzy
zastąpiły salonowe wykwintnisie i wymoczki w pastelowych sweterkach.
Niebo i Ziemia zatraciły
wiążące ich wzajemnie przez tysiąclecia magiczne uczucie. Niebo
zamknęło się w błękicie swej sfery, zapełnianej przez opary
cywilizacji przemysłowej. Ziemia – owrzodzona ropieniami miast,
pokaleczona stalowymi, szklanymi i betonowymi narzędziami
dzierżonymi przez dyrygentów zglobalizowanej gospodarki, zapatrzona
jest w swoją gnijącą powierzchnię. Drzewo Życia wycięte,
upadło, jego korona leży zaś niewidoczna za granicą horyzontu –
tak potężny i wysoki był jego rajski pień.
Konserwatywna Rewolucja
zwracając się przeciw temu światu, przeciw światu współczesnego
Zachodu, przeciw cywilizacji atlantyckiej, przeciw „państwu
umarłych”, w którym wygaszeniu ulegają wszelkie namiętności,
jest doktryną wszechogarniającą, jest weltanschauung.
Sięga samej istoty życia człowieka, wskazując drogę jego
wewnętrznego przeistoczenia.
Tomasz Gabiś pisał, że
„są drogi tak samo oddalone od szczytów, jak od przepaści
(…) Nie takimi drogami (…) powinien wędrować
człowiek, jeśli chce utrzymać w sobie „dumny i dziki płomień
wikingów i arystokracji wypraw krzyżowych” (16).
Konserwatywna Rewolucja
formułuje więc własną doktrynę metafizyczną, etyczną,
polityczną, społeczną, wreszcie także erotyczną. Ma być ona
uchwyceniem owego punktu, pozwalającego na chaos odpowiedzieć wolą
formy, zaś materię wypełnić tym, co duchowe, przeciwstawiając
się w ten sposób martwemu światu cyfr i indeksów giełdowych.
Aleksandr Dugin erotyczną doktrynę Konserwatywnej
Rewolucji określa mianem „skrajnego erotycznego idealizmu”,
enumerując następujące jej pryncypia:
Erotyka – nie jest aktualną słabością
człowieka, lecz potencjalną jego siłą;
Erotyka – nie jest czymś zrozumiałym samo
przez się, ale wielką zagadką i głęboką tajemnicą, rozwiązanie
której jest zadaniem każdego człowieka;
Erotyka – w pierwszym rzędzie intelektualna,
następnie psychologiczna, dopiero na koniec – cielesna;
Erotyka jest związana z sakralnymi siłami i
energiami, stąd też jest ona przeciwieństwem stosunków
ekonomicznych i konsumpcyjnych – nie może być ona formą „towaru
rynkowego”;
Erotyka, będąc ze swej natury związana z
tajemną, nocną stroną bycia, nie powinna być kultywowana w
świetle dnia, w publicznym kontekście;
Erotyka ma charakter intymny, nie da się
pogodzić z socjalizacją, przynależy osobowemu, nie zaś
kolektywnemu poziomowi rzeczywistości;
Erotyka nie zna egalitaryzmu, nie ma w niej
„równości płci”, oparta jest na ścisłej hierarchii, w której
miejsce wyższe zajmuje mężczyzna, zaś kobieta miejsce podrzędne;
Erotyka może realizować się również poprzez
formy ascetyczne, co w niektórych przypadkach okazuje się nie tylko
normalnym, lecz wyższym sposobem erotycznej realizacji;
Erotyka powinna nosić rytualny i symboliczny
charakter, co odnosi się w szczególny sposób do małżeństwa,
będącego jedną z sakralnych tajemnic.(17).
Zdaniem rosyjskiego myśliciela, tylko erotykę spełniającą
powyższe dziewięć punktów można uznać za normalną i
pełnowartościową. Będący od niej odstępstwem „erotyczny
materializm”, czy też inaczej go nazywając, „(demo)liberalny
erotyzm”, należałoby zaś uznać za patologię, dewiację, za
zboczenie.
A. Dugin zwraca uwagę na błędne rozumienie rozróżnienia na agape
– świętą miłość do Boga i eros – „grzeszną”
miłość cielesną. W rzeczywistości nie są to odrębne i
przeciwne sobie impulsy, lecz dwa stopnie pogłębienia tego samego
uczucia – mogącego zatracić się w horyzontalnych labiryntach
psychicznych pragnień, mogącego też jednak sublimować się w
wertykalnym porywie ku szczytom metafizyki.
Taki charakter ma
biblijna Pieśń nad pieśniami – będąca głębokim
traktatem teologicznym opowiedzianym językiem gorącej i namiętnej
miłości cielesnej. Faryzejskie moralizatorstwo jest więc próbą
pozbawienia Objawienia jego mocy eschatologicznej, jego
uniwersalizmu, jego intymnego przenikania do samej istoty
człowieczeństwa. Rajskie Drzewo Życia – ta axis mundi,
którą tak znienawidzili wszyscy wrogowie Miłości, zapuszcza swe
korzenie głęboko w podziemia ludzkich instynktów, zarazem zaś
jego korona sięga wznioslości sfer niebiańskich.
Taką właśnie
koncepcję Miłości – jako duchowej drogi do Prawdy wyznawali
członkowie tajemniczego, średniowiecznego zakonu Fedeli
d’Amore. Niewiele pewnego można na ich temat powiedzieć;
rozproszone informacje da się znaleźć w pismach René Guénona
(1886-1951), szczególnie w napisanej jednak dość trudnym językiem
pracy L’Ésotérisme de Dante (1925), piszą też na ten
temat Julius Evola oraz francuski orientalista i badacz muzułmańskiej
tradycji duchowej Henry Corbin (1903-1978). Ten ostatni jest autorem
bodaj najbardziej rozlegle omawiającej temat pracy Le Jasmin des
Fidèles d’Amour (wyd. 1991 r.), która jednak poświęcona
jest przede wszystkim perskim korzeniom koncepcji rozwijanych w
szeregach tego tajnego sprzysiężenia.
To, co możemy w tym
miejscu z całą pewnością powiedzieć, to że korzenie filozofii
Wasali Miłości sięgają z jednej strony kultury prowansalskich
trubadurów i truwerów, z drugiej zaś bliskowschodniej poezji
sufickiej, która dotarła do Europy w okresie wypraw krzyżowych i
rekonkwisty, odzwierciedlając myśl jednego z najwybitniejszych
teologów muzułmańskich tamtych czasów Mahometa Ibn Arabiego
(1165-1240), zaznaczając się też z myśli Averroèsa (1126-1198) i
w figurze literackiej znanej jako âsziq. Dla sufickich
mistyków Fedeli d’Amore musieli jawić się florenckim
wariantem znanego im dobrze fenomenu Szadilija.
Pewne jest również, o
czym wnioskujemy na podstawie ich stylu literackiego, że
wtajemniczonymi Wasalami Miłości – stronnikami gibelińskiej idei
imperialnej, byli Dante Alighieri (1265-1321), Francesco Petrarca
(1304-1374) oraz będący najpewniej mistrzem zakonu Guido Cavalcanti
(1255-1300). W Europie zakon zniknął prawdopodobnie u schyłku
Średniowiecza, gdy część jego członków wyemigrowała do Syrii i
Egiptu, część zaś być może przyjęła formułę ściśle
okultystyczno-konspiracyjną. Niejasne są wzajemne związki i
inspiracje Fedeli d’Amore oraz templariuszy, później zaś
i różokrzyżowców. Nie sposób nawet jednoznacznie wykluczyć, że
w jakiejś formie zakon ten istnieje w Europie także dziś.
Henry Corbin opisuje
stojącą za nim bogatą ezoteryczno-poetycką tradycje perską,
wśród twórców której mieliby się znaleźć Rûzbehân Baqlî
(1128-1209), Hâfez (1310-1337), czy Fakhr‘Erâqî (1213-1289).
Interesującą nas tu najbardziej kwestię doktryny religijnej zakonu
porusza zdawkowo rumuński religioznawca Mircea Eliade (1907-1986) w
trzecim tomie swojego dzieła Historia wierzeń i idei
religijnych. Wśród przypuszczalnych adeptów zakonu wymienia
on tam także, oprócz już wspomnianych, włoskiego poetę Francesco
da Barberino (1264-1348) i flandryjskiego truwera Jacquesa de
Baisieux (żył w XIII wieku).
Fedeli d’Amore
mieli być zatem zwolennikami kultu „niezrównanej Damy”,
poświęcenia się tajemnicy Miłości. Kobieta była dla nich
symbolem nadludzkiego, nadprzyrodzonego Intelektu, Świętej
Mądrości. W przedstawieniach tego ruchu wykorzystywana jest często
figura Madonna Intelligenza, będącej uosobieniem tej
tajemnej, danej nielicznym Mądrości. Wasale Miłości skrywali
swoją doktrynę; w utworze C’est des fiez d’Amours de
Baisieux pisze by „nie rozpowiadać rad miłości, lecz
starannie je ukrywać”. Dlatego właśnie Fedeli d’Amore
posługiwali się zaszyfrowanym, hermetycznym językiem (parlar
cruz), mającym chronić prawdziwą treść ich przesłania
przed profanami, la gente grossa – jak wypowiadał się o
nich da Barberino.
Miłość nie jest więc
tu sentymentalną egzaltacją, jak interpretują ją profani, lecz
ezoterycznym działaniem sięgającym do najgłębszych pokładów
rzeczywistości. Miłość jest przy tym continuum; „Miłość
– jest jedna i niepodzielna. Nie ma w niej pozytywnych i
negatywnych aspektów. Jedynym grzechem jest w niej oziębłość,
uwiąd (вялость), rozmienianie totalnej, fanatycznej ekstazy
na drobne emocje – zarówno w libertynizmie, jak i w ascezie.
Grzech – to brak Miłości. Gdy milczy Eros, budzi się podstępna,
niosąca śmierć Diada, podająca się za obiektywną rzeczywistość,
za sprawiedliwy porządek, za najlepszy, najbardziej rozumny sposób
urządzenia świata.„(18).
Na pochodzącym z 1482
r. obrazie S. Botticelliego Primavera przedstawiona została
koncepcja miłości uniwersalnej. W centrum znajduje się
symbolizująca syntezę pożądania zmysłowego i kontemplacyjnego
uniesienia Wenus Humanitas. Ona również uosabia pogodzenie duszy z
Kosmosem - w tym przypadku upostaciowionym w zielonym lesie,
symbolizującym Naturę, a będącym tłem dla przedstawionej sceny.
Nad głową Wenus wznosi się Eros – personifikacja pożądania
zmysłowego. Prowadzi on wzrok widza w kierunku znajdującego się po
prawej stronie obrazu Merkurego – symbolu kontemplacji
intelektualnej, ofiarowującego ludziom mądrość inicjacyjną. Bóg
ten, przy pomocy kaduceusza, „zdejmuje zasłony”, to jest odkrywa
przed człowiekiem hermetyczne tajemnice świata. Pomiędzy nim a
Wenus, oraz po lewej stronie obrazu, widzimy grupę z lekka tylko
zawoalowanych przezroczystymi szatami dziewcząt, którymi są
kobiece bóstwa uosabiające różne rodzaje i stopnie Miłości;
mamy więc zmysłową miłość do piękna (Pulchritudo),
pożądliwość, (Voluptas), miłość dziewiczą (Castitas
i Chloris), miłość rodzenia (Flora) oraz
intelektualną miłość poznania (Wenus). Wszystkie
namalowane postaci układają się w harmonijną kompozycję, co ma
zobrazować ideę kompleksowości, wewnętrznej złożoności i
uwarstwienia, zarazem jednak ontycznej jedności Miłości
Nagość namalowanych
dziewcząt nie powinna dziwić – jest niezbędnym elementem Miłości
– zarówno nagość cielesna, jak i ważniejsza od niej nagość
dusz. Eros dąży do odkrycia całej prawdy, pełnej treści
ontologicznej, skrywającej się za mylącym światem zmiennych
fenomenów. Eros nienawidzi, brzydzi się kryjącymi Prawdę
zasłonami. Rytualna nagość świętych to projekcja nagości dwojga
kochanków. Nagie są również Anioły, których jedynym nakryciem
jest Światło Bytu.
Tymczasem, choć
przeciwnicy Miłości mają dziś wiele powodów do radości, „w
głębinie miejskich katakumb, pośród mierżącego rozkładu ludzi,
rzeczy i mechanizmów, dojrzewa powstanie, powstanie kochających.
Pośród nich, izolowanych i nieznanych, mówi głos wciąż jeszcze
tęskniących Niebios i namiętna samotność Ziemi. Są oni wierni
misterium nagości – nagości ciała, ducha i bycia. Oni pragną
Wieczerzy Agnusa, jak pragnęli jej pierwsi, prawdziwi chrześcijanie
(…)
Wiemy, że świat
wkrótce się skończy. Skończy się ponieważ kochamy, ponieważ
jesteśmy, ponieważ przygotowujemy Ostatnią Rewolucję. Wiemy:
„niebo i ziemia przeminą, lecz słowa Jego nie przeminą”.
Kończymy pradawny podkop pod przeklętym drzewem Poznania. Razem z
nim runie Wszechświat, lecz Drzewo Życia na nowo, pniem sięgającym
w nieskończoność, powstanie pośród pustki, otoczone błyszczącymi
ścianami Nowego Jeruzalem, Jeruzalem Wiecznej Miłości (19).
Ronald Lasecki
Przypisy:
1. A. Dugin, Эротический идеализм,
„Элементы” nr 6/2000.
2. J. Evola, Revolt Against the Modern World,
Rochester, Vermont 1995, s. 166.
3. Tenże, „Cywilizacja” amerykańska,
http://tradycjonalizm.net/juliusevola/cywilizacja.htm (29.09.2010).
4. A. Dugin, Консервативная
революция, Moskwa 1994.
5. J. Evola, Revolt…, s. 163.
6. Tamże, s. 164.
7. Tamże, s. 164.
8. A. Dugin, Эротический….
9. J. Evola, Dz. Cyt, s. 157.
10. Tamże, s. 159.
11. Tamże, s. 160.
12. A. Dugin, Консервативная….
13. D. de Rougemont, Mity o miłości,
Warszawa 2002.
14. Prawdopodobnie żył we Francji na początku XX
wieku i był wszechstronnie wykształcony, jego prawdziwa tożsamość
nie jest jednak znana. Podczas drugiej wojny światowej był
bezskutecznie poszukiwany przez niemiecki wywiad ze względu na
przypisywaną mu wiedzę alchemiczną, mogącą okazać się
przydatną przy produkcji broni atomowej. Współcześnie znane są
dwie prace Fulcanellego: wydana w 1926 r. Le Mystère des
Cathédrales oraz pochodząca z 1929 r. Les Demeures
Philosophales.
15. A. Dugin, Консервативная….
16. T. Gabiś, Konserwatywna Rewolucja,
http://www.niniwa2.cba.pl/konserwatywnar.htm (29.09.2010).
17. A. Dugin, Эротический….
18. A. Dugin, Консервативная….
Komentarze
Prześlij komentarz