Refleksje pomarszowe
Marsz przeciw
jankeskiej ustawie 447 niewątpliwie odniósł frekwencyjny sukces.
Niektórzy twierdzą, że uczestniczyło w nim nawet 20 tys. ludzi.
Inni, że 15 tys. Jeszcze inni, że 5 tys. Niezależnie, która cyfra
jest najbliższa prawdy, jako uczestnik mogę potwierdzić, że ludzi
było naprawdę „dużo”. Ta świadomość własnej liczebności
niewątpliwie sprawiła, że demonstracja odbyła się w
optymistycznej atmosferze, w poczuciu udanej patriotycznej
mobilizacji.
Reżymowe środki
masowego przekazu oczywiście marsz przemilczały. Brak o nim
wzmianek na przykład na stronie internetowej najpoważniejszej
podobno w Polsce gazety codziennej. Propagandowe szczekaczki PiS
zareagowały natomiast nerwowo, grożąc nawet procesami tym, którzy
wystąpili na marszu pod szyldem najważniejszej partyjnej gazety
tego ugrupowania. Świadczy to wszystko, że marsz uderzył w
naprawdę czuły punkt sprawującej nad Polską władzę
demoliberalnej oligarchii, aktualnie zaś rządząca jej frakcja
PiS-owska poczuła się wręcz zagrożona przed zbliżającymi się
wyborami.
Zagadnienie
roszczeń jankesko-żydowskich jest dla PiS wyjątkowo niewygodne. O
ile bowiem liberalna frakcja sprawującej nad naszym krajem władzę demoliberalnej oligarchii otwarcie
przyznaje, że tworzone na Zachodzie prawo międzynarodowe, idee
polityczne, wzorce cywilizacyjne, wartości i kategorie moralne są w
jej oczach ważniejsze niż nasza własna polska tożsamość, tradycja,
wiara, dobro narodu polskiego i suwerenność oraz racja stanu
państwa polskiego, to partia Jarosława Kaczyńskiego stara się
udawać, że w jej przypadku wcale to tak nie wygląda.
Okazuje się
tymczasem jednak przez kolejne lata rządów PiS, że partia ta za
punkt odniesienia ma nie tyle Polskę która byłaby polską, co
Polskę która byłaby jankeską. PiS prezentuje twarde stanowisko
jedynie wówczas, gdy przychodzi bronić interesów USA. Dlatego
swoją pseudoniepodległościową demagogię zwraca jedynie przeciw
Rosji, Niemcom, Chinom i Francji, tak więc państwom od czasu do
czasu sprawiającym kłopoty jankeskiemu hegemonowi Europy. Dotyczy
to przy tym kwestii ważnych dla USA, jak na przykład próby
blokowania rosyjsko-niemieckich kontraktów energetycznych lub
rozbudowy przez Chiny eurazjatyckiej infrastruktury handlowej, w
sprawach jednak ważnych dla Polski, jak wpuszczanie do naszego kraju
mas imigrantów, partia rządząca po cichu kontynuuje właściwą
liberałom politykę uległości wobec Berlina i Brukseli.
Groteskowe
upokorzenia jakie naszemu narodowi i państwu serwuje PiS w
stosunkach z USA zupełnie falsyfikują jednak to ugrupowanie jako
siłę patriotyczną. PiS udawało się dotychczas uniknąć w oczach
społeczeństwa takiej kompromitacji i zachować twarz patriotów,
ponieważ Polacy to jeden z najbardziej zaślepionych miłością do
USA narodów świata, nieczuli przez to na kolejno otrzymywane od
jankeskiego „wielkiego brata” kopniaki i szturchańce.
Miłość do
gwiaździstego sztandaru nie idzie jednak u Polaków w parze z
miłością do gwiazdy Dawida. Od końca XIX w. stosunki
polsko-żydowskie kształtowały się źle i wzajemna niechęć po
obydwu stronach jest wyraźna. USA tymczasem to główny obecnie
światowy protektor syjonizmu i promotor żydowskich interesów.
Bezwzględne podporządkowanie USA, do czego zgodnie prowadzi Polskę
cała rządząca nią demoliberalna oligarchia ale co skrajną
postać osiąga w linii politycznej PiS, samo z siebie wymusza zatem
na naszym państwie i narodzie uleganie interesom żydowskim i równie
bezwarunkowe poparcie na arenie międzynarodowej dla syjonizmu, jak
dla jankeskiego globalizmu i demoliberalizmu.
Stąd właśnie
marsz przeciw ustawie 447 okazał się tak bolesnym ciosem dla
rządzących. Nasz naród udaje się póki co omamić
kapitalistycznymi błyskotkami i zaprząc go na służbę jankesom,
Żydom jednak Polacy nie zamierzają pozwolić się oskubać. PiS
tymczasem po prostu konsekwentnie realizuje swoją politykę
przekształcenia Polski w kolonię USA: zwróconą z jednej strony
przeciw Niemcom i Francji, z drugiej zaś przeciw Rosji i Chinom,
będąc gotowym zapłacić za to jankesom każdą konieczną cenę –
jak w przypadku wymuszonej przez ambasador USA decyzji o wycofaniu
ustawy mającej chronić Polaków przed pomówieniami o współudział
w zagładzie europejskich Żydów, jak w sprawie zaniechanej z
polecenia Waszyngtonu ekshumacji w Jedwabnem, a w najbliższej
przyszłości zapewne ten sam schemat powtórzy się w kwestii
wymuszenia na polskich władzach zgody na zabór polskiego mienia
przez północnoamerykańskich Żydów. Tu jednak wrażliwość
Polaka jest większa i spada z jego oczu zasłona, PiS zaś okazuje
się „nagi” w swojej polityce kupczenia naszą Ojczyzną dla wysłużenia się zagranicy.
Cieszyć się
zatem należy, że w ogóle pojawiła się inicjatywa marszu i że
został on z powodzeniem zorganizowany. Oto bowiem waszyngtońska
„kosa”, bez przeszkód dotychczas „wycinająca” kolejne
pokłady naszej suwerenności, natrafiła wreszcie na „kamień” w
postaci „kwestii żydowskiej”. To bodaj pierwszy w historii III
RP przypadek, gdy Polacy powiedzieli wyraźne „nie” polityce
Waszyngtonu.
Należałoby
oczywiście zidentyfikować na poczet przyszłych podobnych
przedsięwzięć pewne niedociągnięcia marszu. Wykrzykiwanych haseł
było na pewno za mało. „Tu jest Polska, a nie Polin” i „Nie
dla roszczeń” to w zasadzie jedyne dwa rozbrzmiewające na całej
trasie. Aż prosiło się dodać do nich „USA – imperium zła”i
„Nasze ulice, nasze kamienice”. Przemówienia wygłaszane pod
kancelarią premiera ocenić wypada jako naprawdę dobre. Udane były
szczególnie przemowy przedstawicieli środowisk narodowych, ale
zaskakująco trzeźwe spojrzenie zaprezentowali też reprezentanci
północnoamerykańskiej Polonii, których wystąpienia wyświetlano
na telebimie – najciekawszy był bodaj pan przedstawiający się
jako działacz „Polsko-Amerykańskiej Inicjatywy Strategicznej”
(sic!). Umiejętnie połączono też przyjazne gesty i zachęty wobec
zagubionych w PiS uczciwych polskich patriotów, z demaskacją
dwulicowości samej partii i rządu Mateusza Morawieckiego.
Nie da się
niestety tyle dobrego powiedzieć o przemówieniach wygłoszonych pod
ambasadą USA. O ile działacze narodowi i Janusz Korwin-Mikke
trzymali poziom, to z jak najgorszej strony zaprezentował się
Grzegorz Braun. Nie dość bowiem że mówił w języku okupanta
(komu pragnął tym zaimponować? Dziś po angielsku mówi przecież
każdy), to jeszcze sprzedawał zgromadzonym starą i zupełnie w tym
przypadku oderwaną od rzeczywistości bajkę o „dobrych” USA i
o„dobrym królu Trumpie”, wiernie kochanym przez swoich polskich
poddanych, który manipulowany jest jednak przez swoich złych
żydowskich zauszników. Konkluzja zarówno wystąpienia jego jak i
innych mówców wypowiadających się po angielsku była taka, żeby
jankesi nie roztrwonili „przyjaźni” swojego „najwierniejszego
sojusznika”. Coraz bardziej żenującą sytuację uratował w zasadzie jedynie obiecujący
dziennikarz internetowej telewizji Krzysztof Łuksza, który mówił
o znaczeniu jakie w walce o Polskę ma naprawdę niezależne i prawdziwie społeczne dziennikarstwo.
Marsz rozpoczął
się więc bardzo dobrze, bo wskazaniem winnych po stronie polskiej –
PiS i rządu Morawieckiego, skończył się jednak bardzo słabo;
niewskazaniem winnych za granicą – USA i jankeskiej dominacji nad
naszym krajem i całą Europą. Przypomnijmy więc wszystkim
„opornym”, że ustawę 447 w grudniu 2017 r. jednogłośnie
przyjął Senat USA, w kwietniu 2018 r. również jednogłośnie
przyjęła ją Izba Reprezentantów USA, w maju 2018 r. podpisał ją
zaś prezydent USA. Naciski na Polskę w sprawie żydowskich roszczeń
majątkowych wywiera zaś ambasador USA w naszym kraju, specjalny
przedstawiciel USA ds. antysemityzmu Elan Carr, a wreszcie sekretarz
stanu USA. Żadna z wymienionych instytucji ani ich piastunów nie reprezentuje Żydów, tylko
są to oficjalne organy USA, reprezentujące to właśnie państwo.
Naciski w sprawie roszczeń mogą być więc groźne, gdyż Polska
jest całkowicie zależna i powolna USA - oddziałującym między
innymi przy pomocy wymienionych wyżej swoich organów państwowych.
Oczywiście to
prawda że USA znajduje się pod przemożnym wpływem żydowskim.
Jego rozmiary i głębokość spenetrowania przez te wpływy
oligarchii rządzącej USA, jak i całej cywilizacji tego kraju,
przeczą jednak naiwnym złudzeniom o tym, że „dobry prezydent
USA” i „ci dobrzy, prawdziwi jankesi”, otrzeźwieją przekonani
naszymi apelami i argumentacją, i że obronią nas przed chciwymi
żydowskimi intrygantami, a w każdym razie przestaną dawać posłuch
ich podszeptom i pomagać im w grabieży Polski. Prawda wygląda
bowiem tak, że element żydowski jest integralną częścią
demoliberalnej antycywilizacji USA, w której tyglu w jednolitą
breję nierozdzielnie już wymieszały treści żydowskie,
protestantyzm, Oświecenie, liberalizm, kapitalizm i demokracja. Na
płaszczyźnie socjologicznej, od lat '80 wieku XIX mamy do czynienia
z masową emigracją Żydów z Europy Wschodniej do USA, od lat '30
wieku XX zaś, z ich stopniowym społecznym awansem i wchodzeniem do
społecznej i wreszcie też do politycznej elity tego kraju, co pełnym
sukcesem zakończyło się ostatecznie w latach '60. Socjologicznie i
cywilizacyjnie zatem, Żydzi są integralną częścią cywilizacji i
państwowości USA. Traktować te dwie kategorie jako możliwe do
rozdzielenia, to tak jakby chcieć rozgrywać przeciwko sobie
polskość i katolicyzm.
Optyka przyjęta
przez mówców występujących na marszu pod ambasadą USA jest więc
błędna i prowadzić będzie polskich patriotów na manowce. Pod jej
wpływem polityczne wysiłki zostają ukierunkowane niewłaściwie i
przez to skazane są na niepowodzenie. Nie zabezpieczymy się przed
groźbą żydowskiej grabieży Polski, nie wyzwoliwszy naszego kraju
spod dominacji USA. To dominacja USA nad Polską stwarza możliwość
żydowskiej grabieży – bez instrumentu nacisku w postaci tego
państwa, Żydzi nie dysponowaliby siłą zdolną zagrozić Polsce.
USA to państwo realizujące interesy żydowskie. Element żydowski
wtopił się skutecznie w tożsamość USA i jest dziś jej
integralną składową. Tożsamość żydowska to część tożsamości
USA. Mieszkańcy USA w sensie cywilizacyjnym są dziś w dużym
stopniu Żydami i za takich się uważają. To przecież Waszyngton
jest autorem i najgorliwszym promotorem koncepcji „cywilizacji
judeochrześcijańskiej”. Cywilizacja i myśl żydowska to jedno z
najważniejszych źródeł cywilizacji i myśli dzisiejszych USA.
Nie można zatem
skutecznie bronić Polski przed Żydami, zachowując jej obecną
podległość i zależność od Stanów Zjednoczonych AP. Akceptując
dominację jankeską, trzeba też zaakceptować oddanie polskiego
majątku Żydom. Walcząc w obronie polskiej własności, ale także
w obronie polskiej godności narodowej i w obronie prawdy o polskiej
historii, trzeba zwrócić się przeciwko zaoceanicznemu hegemonowi i
odrzucić jego roszczenia do planetarnej dominacji. Walcząc z
Żydami, nie da się nie walczyć z USA. Bo USA to Żydzi, a Żydzi
to USA.
Trzeba ich stąd
wyrzucić. Trzeba obronić dla Polaków Polskę i odzyskać to, co
już nam zabrali.
Yankee go home!
Nasze ulice, nasze kamienice!
Ronald
Lasecki
Masz rację.
OdpowiedzUsuńNo to mamy problem.
OdpowiedzUsuń"PiS tymczasem po prostu konsekwentnie realizuje swoją politykę przekształcenia Polski w kolonię USA: zwróconą z jednej strony przeciw Niemcom i Francji"
OdpowiedzUsuńTo akurat bzdura. Niemcy i Francja (w wyniku transformacji ustrojowej) kontrolują polską gospodarkę w stopniu większym, niż USA, a także ją cały czas niszczą za pośrednictwem UE (dekarbonizacyjny pakiet klimatyczny UE, czy dyrektywa de facto niszcząca polskie firmy przewozowe, to działo tych dwóch państw). PiS nic z tym nie robi. Przykładem jest choćby zaniechanie ustawy uwalniającej "frankowiczów" wraz z rodzinami spod bankowej niewoli, co stało się pod naciskiem kilku europejskich ambasad, głównie niemieckiej i francuskiej oraz rezygnacja z ustawy uderzającej w sklepy wielkopowierzchniowe (też głównie niemieckie i francuskie).
Tak więc Francja i Niemcy nie są żadną alternatywą względem USA (co innego Chiny i Rosja).
"Marsz rozpoczął się więc bardzo dobrze, bo wskazaniem winnych po stronie polskiej – PiS i rządu Morawieckiego, skończył się jednak bardzo słabo; niewskazaniem winnych za granicą – USA i jankeskiej dominacji nad naszym krajem i całą Europą. Przypomnijmy więc wszystkim „opornym”, że ustawę 447 w grudniu 2017 r. jednogłośnie przyjął Senat USA, w kwietniu 2018 r. również jednogłośnie przyjęła ją Izba Reprezentantów USA, w maju 2018 r. podpisał ją zaś prezydent USA. Naciski na Polskę w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych wywiera zaś ambasador USA w naszym kraju, specjalny przedstawiciel USA ds. antysemityzmu Elan Carr, a wreszcie sekretarz stanu USA. Żadna z wymienionych instytucji ani ich piastunów nie reprezentuje Żydów, tylko są to oficjalne organy USA, reprezentujące to właśnie państwo. Naciski w sprawie roszczeń mogą być więc groźne, gdyż Polska jest całkowicie zależna i powolna USA - oddziałującym między innymi przy pomocy wymienionych wyżej swoich organów państwowych. "
Przypominam, że Konferencja Terezińska w 2009 r. odbywała się także pod patronatem UE.
Naciski na Polskę ws. realizacji roszczeń żydowskich są prowadzone nie tylko przez Izrael i USA, ale także przez UK, Kanadę i ...Francję (ta ostatnie jest nie mniej zażydzona, niż USA, tak na marginesie). Wyszło to przy okazji awantury o ustawę reprywatyzacyjną (te właśnie państwa od 2016 r. brały udział w naciskach na rząd RP co do kształtu tworzonej ustawy pod kątem zaspokojenia roszczeń żydowskich).
Niestety, ale nie oferuje Pan niepodległej Polski w miejsce Polski jankeskiej, tylko Polskę niemiecko-francuską, czyli jeszcze niebezpieczniejszą, bo z zachowaniem liberalno-rozkładowego charakteru kulturowego (+dekarbonizacja +euro + armia UE + ACTA2 + TERREG + Common Identity Repository itp.), z jednoczesnym niebezpieczeństwem powrotu niemieckiego rewizjonizmu granicznego. Bardziej Pan nienawidzi USA, niż kocha Polskę, parafrazując Dmowskiego. Jeśli Polska ma zostać uratowana, to trzeba się odciąć od całego Zachodu (od UE, a zwłaszcza Niemiec i Francji, też), a nie tylko od USA. Drogą ucieczki jest Wschód - Białoruś, Rosja i Chiny oraz inne państwa Wschodu niezależne od Zachodu (przede wszystkim Iran, Turcja i Filipiny). Ale wyciągnięcie Polski spod buta jankeskiego, by wepchnąć ją pod but niemiecko-francuski, to albo głupota, albo sabotaż.
Pan ma nieaktualne informacje na temat moich poglądów. Przypisuje mi Pan stanowisko, jakie żywiłem mniej więcej trzy lata temu. Moje aktualne poglądy na stosunki polsko-niemiecko-rosyjskie (z Chinami i Francją w tle) znajdzie Pan w najnowszym (jest aktualnie w Empikach) numerze "Opcji na Prawo", w tekście "Śródlądzie, a nie Międzymorze": http://www.opcjanaprawo.pl/index.php/aktualny-numer/item/4926-srodladzie-nie-miedzymorze-polska-miedzy-rosja-i-niemcami-w-xxi-wieku
Usuń