Tragedia Florydy
We wrześniu
przypada zapomniana nieco rocznica buntu osadników ze Stanów
Zjednoczonych na terytorium hiszpańskiej wówczas Florydy
Zachodniej. Buntownicy, osiedlający się na Florydzie już wcześniej
za zgodą władz hiszpańskich, zdobyli miasto Baton Rouge i ogłosili
opanowane przez siebie obszary terytorium „wolnym i niepodległym”.
Natychmiast wkroczyły tam jednak oddziały wojskowe USA, po czym
Waszyngton zaanektował Florydę Zachodnią po rzekę Pearl.
Zaprotestowały dyplomatycznie Hiszpania, Francja i Rosja, sekretarz
stanu USA Robert Smith odpowiedział jednak, że Waszyngton uprzedził
jedynie zajęcie Baton Rouge przez Brytyjczyków.
Wypchnięcie
Francji
Rzeczywistość
przedstawiała się zupełnie inaczej: Floryda Zachodnia została w
Waszyngtonie uznana za naturalne zaplecze i bufor strategiczny dla
portu w Nowym Orleanie. Miasto to stanowiło podstawę dla założonej
w 1682 r. francuskiej kolonii Luizjany. Jej terytorium obejmowało 2
144 476 km² powierzchni i
sięgało Gór Skalistych na zachodzie oraz brytyjskich posiadłości
w Kanadzie na północy, na wschodzie opierając się o rzekę
Missisipi i jej dopływy. Dziś na terenie dawnej kolonii istnieje
trzynaście stanów USA.
Ludwik
XVI w podpisanym w lutym 1763 r. w Paryżu traktacie przekazał
Hiszpanii kolonię w Luizjanie. W traktacie podpisanym w październiku
1800 r. w San Ildefonso postanowiono z kolei o przekazaniu Luizjany
przez Hiszpanię na powrót Francji. W zamian Francja miała utworzyć
na Półwyspie Apenińskim dla księcia Parmy, bratanka króla
Hiszpanii, osobne królestwo Toskanii lub Etrurii, które miałoby co
najmniej milion poddanych. Francja zobowiązywała się też nie
przekazywać Luizjany państwu trzeciemu.
Hiszpania
zdecydowała się scedować Luizjanę w powodów geopolitycznych i
finansowych. Przyczyną geopolityczną była obawa przed ekspansją
Stanów Zjednoczonych. Madryt chciał zabezpieczyć swoje posiadłości
w Teksasie i Kalifornii, tworząc pomiędzy nimi a USA bufor
geopolityczny w postaci kolonii francuskiej. Luizjana przynosiła też
Madrytowi straty finansowe: za rok 1797 wysokości 250 tys. dolarów.
Napoleon
zamyślał z kolei o wykorzystaniu Luizjany jako spichrza zbożowego
dla swoich armii w Europie. Ponadto, w oparciu o Santo Domingo i
budzącą wówczas również zainteresowanie we francuskiej stolicy
Florydę, rozważał odbudowę francuskiego imperium kolonialnego w
Ameryce Północnej. Luizjana miała być źródłem zboża. Santo
Domingo było wówczas największym na świecie producentem cukru.
Plan wydawał się sensowny.
Z
zaniepokojeniem przyjęto go w Waszyngtonie: czym innym było mieć u
swych granic posiadłości słabej Hiszpanii, a czym innym silnej i
ekspansywnej Francji. USA ostrzegły Francję, że będą zmuszone do
zawarcia antyfrancuskiego sojuszu z Wielką Brytanią. W 1803 r.
załamała się też francuska ekspedycja na Santo Domingo, w efekcie
czego Francja straciła kontrolę nad Dominikaną. Projekty
francuskiego imperium w Ameryce rozwiały się. Wróci do nich
dopiero w połowie XIX w. Napoleon III decydując się na interwencję
w Meksyku, w połowie XX w. zaś Charles de Gaulle podczas swojego
słynnego przemówienia w Quebecu.
Tymczasem
James Monroe który udał się do Francji z propozycją odkupienia
przez USA jedynie Nowego Orleanu, ku swojemu zaskoczeniu uzyskał
propozycję zakupu całej Luizjany. Cesji dokonano za niewielką
nawet jak na ówczesne warunki sumę 15 mln. dolarów na mocy
postanowienia traktatu paryskiego z maja 1803 r. Napoleon złamał
swoje zobowiązanie sprzed trzech lat dane Hiszpanii, by nie
przekazywać Luizjany państwu trzeciemu.
Cesja
Luizjany na rzecz USA zmieniła diametralnie sytuację geopolityczną
w Ameryce Północnej. Skutecznie zniwelowane zostały wpływy
brytyjskie w regionie Nowego Orleanu, co symbolicznie potwierdzić
miała bitwa przegrana tam przez Brytyjczyków w styczniu 1815 r. Z
pola gry sama wyeliminowała się Francja. Przede wszystkim jednak
zagrożone zostały hiszpańskie posiadłości na zachodzie i na
Florydzie.
Wypchnięcie
Hiszpanii
USA
początkowo podejmowały stania dla odkupienia Florydy Zachodniej po
rzekę Perdido, argumentując że jest to część nabytej przez nich
Luizjany. W kwietniu 1804 r. z misją wynegocjowania zakupu udali się
do Madrytu James Monroe i Charles Pinckney. Hiszpania odrzuciła
ofertę Waszyngtonu, choć na Florydzie nie była umocowana zbyt
mocno.
Traktatem
paryskim 1763 r. cedowała ją na rzecz Wielkiej Brytanii, w zamian
za zwrot przez Brytyjczyków okupowanych Hawany i Manili. W traktacie
wersalskim 1783 r. Hiszpania odzyskała co prawda Florydę.
Przekazując Francji w 1800 r. Luizjanę, Florydę Madryt zachował
przy sobie. Miała ona wszak kluczowe znaczenie dla strategicznej
kontroli Zatoki Meksykańskiej i szlaków karaibskich. Gdy jednak USA
zajęło amerykański „heartland” w postaci Luizjany, położenie
Hiszpanii stało się dramatyczne.
Jej
kolonie na Florydzie były słabe i mało ludne, zasiedlone wręcz
jedynie symbolicznie. Hiszpania zezwoliła na osiedlanie się
obywateli USA, licząc na wzmocnienie Florydy wobec zakusów
brytyjskich. Od Brytyjczyków groźniejsi okazali się jednak
jankesi. Wobec niepowodzenia misji J. Monroe’ego i Ch. Pinckney’a,
wysłani przez Waszyngton agenci zaczęli podburzać anglosaskich
osadników do buntu przeciw Madrytowi. Wspomniane na początku
zajęcie Baton Rouge we Florydzie Zachodniej stało się pretekstem
do agresji regularnych sił zbrojnych USA. Schemat prowokacji, który
jankesi wykorzystają jeszcze wiele razy: w Teksasie, w Panamie,
wobec rdzennych Amerykanów.
Część
Florydy Zachodniej pomiędzy rzekami Pearl i Perdido została przez
USA zajęta w wyniku zbrojnej agresji oddziałów gen. Jamesa
Wilkinsona w kwietniu 1813 r. Już w styczniu 1811 r. Kongres USA
przyjął natomiast uchwałę o niedopuszczeniu do przekazania
hiszpańskiej jeszcze części Florydy jakiemukolwiek państwu
trzeciemu. Była to zapowiedź niesławnej Doktryny Monroe z 1823 r.
Położenie
Hiszpanii stało się tragiczne, także wobec pełzającej w krajach
południowoamerykańskich liberalnej rewolucji. Na Kongresie
Wiedeńskim Hiszpania apelowała o pomoc do państw Europy.
Równocześnie, dyplomacja Madrytu wywierała naciski na Waszyngton,
by ten potępił rewolucję Nowej Granadzie i w innych krajach
hiszpańskich. Żadnego z tych celów nie udało się Hiszpanii
osiągnąć.
Wiosną
1818 r. gen. Andrew Jackson w pogoni za wycieczką Seminolów na
osady jankeskie zajął północną część Florydy Wschodniej.
Zdruzgotana i osamotniona Hiszpania nie miała innego wyjścia, jak
zgodzić się na dyktat Waszyngtonu. Stosowny traktat w lutym 1819 r.
z sekretarzem stanu Johnem Quincy Adamsem podpisał poseł hiszpański
w Waszyngtonie, Luis de Onis.
Układ
ten znany jest jako Traktat Florydy lub też Traktat
Transkontynentalny. Na mocy jego postanowień Hiszpania cedowała na
rzecz USA terytoria Florydy Zachodniej oraz Florydy Wschodniej i
zrzekała się swoich praw do Terytorium Oregonu w zamian za 5 mln.
dolarów odszkodowania, które… rząd w Waszyngtonie miał wypłacić
swym własnym obywatelom zgłaszającym roszczenia finansowe wobec
Hiszpanii. USA uznawały też prawa Madrytu do Nowej Hiszpanii
włącznie z Kalifornią i Teksasem, co jednak w ówczesnej sytuacji
było nic nie kosztującym pustym gestem: imperium hiszpańskie w
Meksyku już nie istniało.
Wypychanie
cywilizacji łacińskiej
Zagarnięcie
przez USA Florydy rozstrzygnęło o losach Ameryki Środkowej i
basenu Morza Karaibskiego: pozostałe posiadłości hiszpańskie na
Kubie i Portoryko zlikwidowane zostały w wyniku agresji Waszyngtonu
w 1898 r. Portoryko do dziś pozostaje jankeską kolonią. Na Kubie
od 1902 r. znajduje się relikt epoki kolonialnej w postaci wojskowej
bazy USA w Guantanamo.
Współczesny
dyplomata i geopolityk jankeski Lewis Arthur Tambs całą strefę
karaibską po dorzecze Orinoko i Andy uznaje za przestrzeń
geopolitycznej dominacji Waszyngtonu. Przekonało się o tym wiele
państw takich jak Kolumbia, Kuba, Dominikana, Haiti, Meksyk,
Nikaragua, Honduras będących ofiarami tzw. „wojen bananowych”
(1898-1934), jak również wiele państw tego regionu będących w
drugiej połowie XX wieku ofiarami terroryzmu państwowego oraz
bezpośrednich i pośrednich agresji Waszyngtonu jak Kuba (1962),
Gwatemala (1962-1996), Kolumbia (1964-2016), Nikaragua (1979-1989),
Salwador (1979-1992), Grenada (1983). Strefa karaibska została
wystawiona również na bezkarne destabilizujące działania
Waszyngtonu, jak nieudany zamach stanu w Wenezueli (2002) oraz
kilkukrotne próby zamordowania jej prezydenta (ostatnia z użyciem
drona w sierpniu 2018), a także obalenie prezydenta Hondurasu,
Manuela Zelayi (2009).
Zdobycie
przez USA kontroli nad Luizjaną i Florydą to również zanik w tych
krajach i w całym regionie Ameryki Środkowej i Karaibów
cywilizacji łacińskiej i katolickiej. Od końca XIX w. w Ameryce
Środkowej aktywni byli misjonarze prezbiterianie i metodyści z USA.
Obecnie region ten Kościołowi katolickiemu żywiołowo odbijają
finansowani z USA zielonoświątkowcy. Odsetek protestantów w
krajach takich jak Portoryko, Honduras i Gwatemala sięga obecnie
40%.
Zanika
również odrębna tożsamość polityczna i cywilizacyjna Latynosów.
Najlepiej widać to na przykładzie pozostającej do dziś kolonią
USA wyspy Portoryko. W latach 1930-1940 wyspą wstrząsały zamachy i
działania partyzanckie posługującej się symbolem krzyża
jerozolimskiego i domagającej niepodległości wyspy Portorykańskiej
Partii Nacjonalistycznej. W latach 1960-1970 podobne działania
podejmowały rozmaite grupy lewicowo-nacjonalistyczne. W referendum z
czerwca 2017 r. 97% głosujących opowiedziało się jednak za
wcieleniem wyspy do USA, zaś jedynie 1,5% za niepodległością.
Dziedzictwo Pedru Albizu Camposa poszło na Puerto Rico w
zapomnienie.
Nie
lepiej wygląda sytuacja cywilizacji francuskiej w Ameryce
Anglosaskiej: powstania niepodległościowe francuskojęzycznych
Metysów nad Rzeką Czerwoną w 1869 r. i w dzisiejszej kanadyjskiej
prowincji Saskatchewan w 1885 r. zostały krwawo stłumione
przez rząd w Ottawie. Dziś używany wśród Metysów w Manitobie a
pochodny francuskiemu dialekt Michif jest językiem pierwszym dla
stale zmniejszającej się liczby użytkowników. To samo dotyczy
języka francuskiego w regionie Bayou u ujścia Missisipi. Utrzymał
się on tam głównie wśród ludności murzyńskiej i rdzennego ludu
Huma. Jeszcze w latach 1930 zniknęła ostatnia wyspa języka
francuskiego w niegdysiejszej rozległej Luizjanie – w izolowanym
regionie górniczym La Vieille Mine.
Największy
polityczny bandyta świata
O
sposobie zagarnięcia Florydy przez USA warto dziś jednak
przypominać nie tylko ze względu na rozpoczętą tym lawinę
wydarzeń oraz procesy, które doprowadziły do utraty przez naszą
katolicko-łacińską cywilizację Ameryki Północnej, a także do
jej obecnego, przygnębiającego stanu w Ameryce Środkowej.
Wydarzenia
te ilustrują sposób postępowania na arenie międzynarodowej przez
USA – największego bandytę politycznego świata, który – wedle
słów neokonserwatywnego autora Michaela Ledeena – „co dziesięć
lat musi rzucić o ścianę byle jakim, gównianym państewkiem, żeby
wiedziano kto rządzi”. To prawdziwe demoliberalne „imperium zła”
wyrosło na ziemiach zrabowanych rdzennym Amerykanom i Europejczykom.
Obecnie sprawuje kolonialną dominację nad niemal całą Europą,
rządząca naszym krajem demoliberalna oligarchia ochoczo mu się zaś
wysługuje, popierając i często w naszym imieniu biorąc również
współodpowiedzialność za jego kolejne napaści, akty terroru i
przemocy.
O
historii zagrabienia Florydy przez jankesów pamiętać powinniśmy
także dlatego, że jest to przykład ekspansji politycznej
realizowanej poprzez procesy migracyjne oraz przy użyciu ideologii
tzw. „praw człowieka”. Dziś proamerykański rząd PiS
sprowadził do naszego kraju ponad dwa miliony imigrantów. Tak samo,
jak dwa wieki temu sprowadzili ich sobie Hiszpanie na Florydę, a
później Meksykanie do Teksasu. Gdy imigranci urośli w siłę, rząd
USA powiedział im że są krzywdzeni i zniewoleni, oni zaś zwrócili
się do niego o pomoc. Rząd USA oczywiście pomocy udzielił i 1818
r. zajął Florydę, a w 1845 r. zajął Teksas. W 1999 r.
amerykańskie bomby spadły na europejską Jugosławię – rzekomo w
obronie ludności albańskiej w Kosowie, podburzonej zresztą
wcześniej do buntu przez Waszyngton. Gdyby w naszym kraju
amerykańskie pacynki z PiS zastąpił w przyszłości u władzy rząd
prawdziwie patriotyczny, tożsamościowy i niepodległościowy, być
może okazałoby się, że Polska „łamie prawa człowieka” wobec
imigrantów, a może nawet… „posiada broń chemiczną i stwarza
zagrożenie jej użycia” (że nikt by jej później nie znalazł,
to nic nie szkodzi - w Iraku taki manewr przeszedł w 2003 r.). W
końcu tzw. Traktat mniejszościowy w 1919 r. nam wmusili, więc
precedens już jest…
Komentarze
Prześlij komentarz