Święto Zmarłych w kraju Pacha Mamy
Zbliża się
Święto Zmarłych, gdy celebrować będziemy prasłowiański obrzęd
Dziadów. Tej nocy w szczególny sposób obecni będą nasi
Przodkowie, czuwający nad nami i naszymi sprawami. Należy godnie
ich przyjąć i ugościć, by nie poczuli się obrażeni i
zapomniani. Więź z przodkami cechuje każdy lud kulturalny, bo
przecież Ojczyzna to – jak trafnie ujął to francuski
nacjonalista - „ziemia i groby”.
W ostatnim czasie
szczególnie wiele uwagi zwraca się na Amerykę Łacińską.
Związane jest to z odbytym niedawno Synodem Amazońskim, na tle
którego pojawiły się kontrowersje dotyczące form religijności w
tym regionie świata. Dyskusje odbywały się zazwyczaj w warunkach
nieznajomości i niezrozumienia dla religijnej specyfiki kontynentu,
będącego ojczyzną papieża Franciszka. Zanim opublikuję tu
obszerniejszą związaną z tym refleksję, zachęcam do zapoznania
się opisem obrzędowości towarzyszącej Dniowi Zmarłych i
metafizyki boliwijskiego ludu Ajmara. To właśnie w Boliwii
popularny jest też kult Matki Ziemi (Pacha Mamy), której drewniane
figurki przywieziono do Rzymu i których obecność w Watykanie
wywołała tak wielkie kontrowersje. Jak widać na przykładzie
załączonego niżej cytatu, koncepcje religijne Ajmarów bywają
dość odległe od metafizyki katolickiej.
Co nam jeszcze
daje ten opis? Dowód, że tradycyjne formy kultu oraz obrzędowość
ludowa związane z Dniem Zmarłych wykazują sporo podobieństwa u
niekiedy bardzo nawet odległych od siebie ludów. Ludowa religia
Boliwii przypomina bowiem w dużym stopniu ludową religijność
krajów europejskich, w tym też Polski. Świadomość tego, że
Przodkowie czuwają nad naszym życiem i gościnność okazywana Im
tego szczególnego dnia były obecne w kulturze ludu polskiego
jeszcze w połowie XX w.
Pomimo nasilanych
okresowo starań, nie zdołał ich wyrugować Kościół katolicki,
który ostatecznie zadowolił się zepchnięciem całej tej sfery w
domenę diabelską i objęciem jej zakresem demonologii. Kres
tradycyjnej metafizyce położyli dopiero komuniści ze swoją
polityką modernizacji: elektryfikacji, materialistycznego
paradygmatu w szkołach, uprzemysłowienia, urbanizacji i budowy
społeczeństwa masowego. Te szczątkowe wspomnienia dawnego kultu
które się ostały, zaniknęły ostatecznie w toku przyspieszonej
modernizacji kapitalistycznej po wprowadzeniu Polski do Unii
Europejskiej – czego następstwem była społeczno-ekonomiczna
eksterminacja polskiego chłopstwa i zupełny zanik polskiej kultury
ludowej.
Przyjrzenie się
jak to wygląda wśród odległego nam pod każdym względem ludu
boliwijskich Ajmarów pomoże nam uświadomić sobie, że tradycyjny
pogląd na świat i tradycyjna metafizyka jest fenomenem równie
uniwersalnym i wykazującym wewnętrzne podobieństwo swych
różnorodnych wariantów, jak w przypadku innych uniwersalnych
systemów myślowych. Rozpoznawany przez Mirceę Eliadego „ogólny
model religijności” istnieje zatem i można go traktować jako
punkt odniesienia.
Zapraszam zatem do lektury!
Zapraszam zatem do lektury!
„Ajmara od
bardzo dawna traktowali okres od października do początku grudnia
jako czas wyjątkowo bliskiego kontaktu ze zmarłymi, czas bardzo
ważny, świąteczny. Wprowadzona przez Hiszpanów religia
chrześcijańska ograniczyła wprawdzie to święto do 2-3 dni na
początku listopada, ale tradycyjny stosunek do zmarłych i
przyjmowanie ich specjalnym poczęstunkiem przetrwało. Z okazji
święta przygotowuje się „chlebki umarłych”w kształcie ludzi,
symbolizujące przybywające w odwiedziny dusze, postaci zwierząt
itd. Wszystkie pełnią bardzo ważną rolę. Małe koniki ułatwiają
duszom zmarłych podróżowanie, lamy pomogą zanieść otrzymane
dary i złożone przez ich krewnych prośby, które przekażą bogom.
Ciastka w formie słoneczek wyobrażają czczoną od wieków istotę
boską identyfikowaną z życiodajnym słońcem, z kolei korona to
chrześcijański symbol męczeństwa i śmierci. Gwiazdki i księżyc
oświetlą duszom drogę, a chlebowe drabinki ułatwią im zejście
na ziemię i powrót w zaświaty. Kukurydzianą łodzią dusza
przepłynie jezioro umarłych, pies pomoże przedostać się przez
rzekę, konie, lamy i orły przewiozą bagaż.
O świcie, 1.
listopada w głównej izbie domu ustawia się specjalny stół na
przyjęcie dusz. Na czarnym lub białym obrusie układa się „chlebki
umarłych”, liście koki, papierosy, alkohol, kukurydziane piwo,
różne potrawy i słodycze. Są też świece i kwiaty. W czterech
rogach stołu ustawia się długie łodygi trzciny cukrowej. Chronią
one dusze przed deszczem i słońcem oraz służą im jako laski
pomocne w długiej wędrówce. Szczególnie ozdobne i z dużą
ilością darów są ołtarzyki przeznaczone dla dusz tych, którzy
zmarli niedawno. Jest to ściśle związane z dawnymi wierzeniami
Indian, ich wizją kosmosu i miejsca w nim człowieka. Według nich
wszechświat dzieli się na trzy czasoprzestrzenie – górną, gdzie
istnieją bogowie, środkową, która nas otacza (tu istnieje natura,
człowiek i pewne istoty nadprzyrodzone) i dolną – sferę
ciemności ze złymi mocami. Życie człowieka na ziemi to tylko
pewien etap jego istnienia, a śmierć to forma przejścia, początku
podróży. Bóg wyposaża ludzi w momencie stworzenia w nieśmiertelne
ajau – ducha. Jego część
jest jednocześnie elementem istoty boskiej Stwórcy, dlatego po
śmierci człowieka wraca do górnej czasoprzestrzeni, do Boga.
Pozostała część ajau to
jakby dusza chrześcijańska, blisko związana z konkretnym
człowiekiem. Po śmierci owa dusza pozostaje na ziemi, wędrując po
niej przez trzy lata. Potem udaje się do pozostałych światów.
Trzeba ją wspierać modlitwą i odprawić ceremonie, zwłaszcza gdy
jest na ziemi, i pomóc w przejściu do czasoprzestrzeni bogów. Po
długiej wędrówce dusza wraca na ziemię i udaje się na szczyty
gór, gdzie odtąd przebywa wśród przodków, wpływając na życie
ludzi.
Dusze
przybywają w odwiedziny w południe. Domownicy je witają i
zapraszają na poczęstunek. Modlą się za nie, rozmawiają i
siadają do wspólnej biesiady. Później ofiara jest rozbierana i
zanoszona na cmentarz, na groby. Po południu dusze odchodzą.
Indianie żegnają się ze swoimi przodkami, wierząc, że ci będą
czuwać nad nimi i odwiedzą ich znowu za rok.”
(T.
Walendziak, Synkretyzm religijny, [w:]
M. F. Gawrycki (red.), Dzieje kultury latynoamerykańskiej,
Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2009, s. 252.)
Ronald
Lasecki
Komentarze
Prześlij komentarz