Marcel Mauss - Ekonomia daru



„Można tedy i trzeba powrócić do tego, co archaiczne, do podstaw; odnajdzie się wówczas motywy życia i działania znane wciąż jeszcze licznym społeczeństwom i klasom: przyjemność hojnych wydatków na cele artystyczne, gościnności oraz święta prywatnego i publicznego. Ubezpieczenia społeczne, troskliwość pomocy wzajemnej, współpracy w grupie zawodowej, wszystkich tych osób moralnych, które prawo angielskie określa mianem Friendly Societies, są więcej warte niż zwykłe bezpieczeństwo osobiste zapewniane przez feudała jego dzierżawcy, niż ubogie życie, jakie umożliwia codzienna płaca wyznaczana przez pracodawców, a nawet niż kapitalistyczna oszczędność, oparta tylko na zmiennym kredycie.

(…)

Trzeba, aby (obywatel) działał, mając na uwadze siebie, podgrupy i społeczeństwo. Ta moralność jest wieczna (…) Dotykamy tu skały. Nie mówimy już nawet w języku prawa – mówimy o ludziach i grupach ludzi, ponieważ to oni, to społeczeństwo uczucia ludzi z ducha, krwi i kości są tym, co działało zawsze i działa wszędzie.

Udowodnijmy to. System, który proponujemy określić mianem systemu świadczeń całościowych, klanu dla klanu – ten, w którym jednostki i grupy wymieniają wszystko między sobą – stanowi najdawniejszy system gospodarki i prawa, jaki mogliśmy stwierdzić i wyobrazić sobie. Tworzy on tło, na którym wyodrębnia się moralność i dar-wymiana. Otóż należy on dokładnie (przy zachowaniu wszelkich proporcji) do tego samego typu, ku któremu pragnęlibyśmy skierować nasze społeczeństwa.

(…)

Tak więc na obu krańcach ewolucji człowieka panuje tylko jeden rodzaj moralności. Przyjmijmy zatem jako zasadę naszego życia to, co było nią zawsze i co zawsze nią będzie: wychodzić poza siebie, dawać swobodnie i na mocy zobowiązania; nie ryzykuje się wtedy popełnienia błędu. Przepiękne przysłowie maoryjskie mówi:

Ko Maru kai atu
Ko Maru kai ai
Ka ngohe ngohe

(Dawaj tyle
ile bierzesz
a wszystko będzie
bardzo dobrze)”

(Marcel Mauss, 1924)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Popieram akcję Grzegorza Brauna

Separatyści wygrywają w Polinezji Francuskiej

Jak nie być oszołomem