Sprawa Iranu to nasza sprawa

 




W wypowiedzi niniejszej chciałem ustosunkować się polemicznie wobec powracających w kręgach politycznych z którymi sympatyzuję opinii, że wobec ataku Izraela na Iran, Polska powinna zachować neutralność. Zwolennicy neutralności uzasadniają swoje stanowisko rzekomą rozłącznością polskiego interesu narodowego z regionem, w którym rozgrywa się obecna wojna. Moim zdaniem, zależności tych po prostu nie dostrzegają, tymczasem wydarzenia na Bliskim Wschodzie jak najbardziej polskiego interesu narodowego dotykają.


Przede wszystkim, przyjrzyjmy się politycznej naturze konfliktu. Iran jest demokracją islamską, Izrael zaś laicką demokracją nacjonalistyczną, mieszczącą się w szerszym zachodnim paradygmacie liberalnym. Opowiedzenie się przez liberalny Zachód po stronie Izraela wynika właśnie stąd, że państwowość izraelska jest wariantem zachodniego liberalizmu. Potwierdza to fakt, że zachodni komentatorzy snują przy okazji obecnej wojny wizje obalenia w Iranie reżymu islamskiego i zainstalowania na jego miejsce świeckiego reżymu liberalnego, który z samej swej natury byłby przyjazny Izraelowi i Zachodowi. Ideologiczny wymiar obecnej wojny to zatem kolejna próba delegitymizacji przez Zachód istnienia jakichkolwiek reżymów nieliberalnych. Dla Polski ma to podwójnie negatywne znaczenie.


Po pierwsze, reżym liberalny jest szkodliwy dla naszego kraju. Na poziomie politycznym oznacza rządy oligarchii partyjnej, opierającej swoją władzę na zależności Polski od centrów Zachodu. Na poziomie społecznym i cywilizacyjnym oznacza, w związku z tym, swobodne przenikanie niszczących kohezję społeczną zachodnich fundacji, ruchów społecznych, kapitału i popkultury. Na poziomie kulturowym oznacza zatem rozkład więzi społecznych i odchodzenie od norm moralnych, narastanie w społeczeństwie hedonizmu i plenienie się dewiacji. Finalnym efektem tego korozyjnego wpływu Zachodu musi być zanik kultury i obumarcie etnosu.


Liberalny zabobon ideologiczny uniemożliwia Polsce normalizację stosunków ze Wschodem. Ma to swój wymiar regionalny, tak się bowiem składa że wielu sąsiadów Polski na wschodzie i południu to albo państwa nieliberalne albo próbujące odejść od liberalizmu. Liberalne nie są Rosja ani Białoruś, uniknąć liberalizmu stara się Serbia, odejść od niego – Węgry i Słowacja. Utrwalona od lat wrogość lub rodząca się obecnie niechęć Polski wobec tych państw uwarunkowana jest wyłącznie liberalnymi uprzedzeniami ideologicznymi po stronie polskiej, brak bowiem w stosunkach Polski z tymi krajami obiektywnych sprzeczności geopolitycznych. Konfliktowe nastawienie Polski wobec jej nieliberalnych sąsiadów nie tylko uniemożliwia współpracę z nimi ale również grozi eskalacją konfliktu do poziomu regionalnej wojny, jak w przypadku Ukrainy.

Stosunki ze Wschodem mają również swój wymiar ponadregionalny. Liberalne nie są Chiny. Liberalna nie jest Azja Centralna. Liberalny nie jest Iran. Pomimo trwania w wielu krajach arabskich liberalnych tyranii, świat arabski również nie jest liberalny i nie da się go zrozumieć ani nawiązać z nim partnerskich stosunków, będąc światopoglądowym więźniem zaściankowego zachodniego liberalizmu. Od politycznego liberalizmu odchodzi również świat turecki z samą Turcją na czele – społeczne zakorzenienie liberalizmu zawsze zresztą było w tych krajach powierzchowne. Pozostawanie przez Polskę w obozie liberalnym uniemożliwia nam rozwijanie normalnych relacji nie tylko z naszymi regionalnymi sąsiadami ale też z najbardziej znaczącymi ośrodkami Eurazji.


Po drugie, delegitymizacja wszystkiego co nieliberalne, uniemożliwia Polsce czerpanie korzyści ze swojego położenia. Grzegorz Braun, autor hasła „Teheran-Warszawa wspólna sprawa” w kampanii wyborczej 2015 roku posługiwał się hasłem „Więcej firm spedycyjnych, mniej korpusów ekspedycyjnych”. Chodzi o to, że, niezależnie od „łacińskich” uprzedzeń Polaków, Polska jest eurazjatyckim krajem kontynentalnym o położeniu tranzytowym. Znaczenie Polski jest wprost proporcjonalne do gęstości więzi między Niemcami a Rosją i między Europą a Wschodem.


Więzy te muszą bowiem zostać zaplecione na ziemiach polskich. W warunkach takich możliwy stałby się endemiczny polski rozwój gospodarczy. Historycznie Grecy, Ormianie i Żydzi korzystali na obsłudze handlu ze Wschodem. Polacy mieli taki krótki epizod w drugiej połowie XIX wieku, choć z powodu wdrukowanego cywilizacyjnie kodu geopolitycznego, nie byli zdolni wysnuć z niego trwałej orientacji geopolitycznej i cywilizacyjnej. Tożsamość narodową można jednak przekuć, czego przykładem są choćby Izrael który przekuł Żydów w naród typu zachodniego i Islamska Republika Iranu która przekuła zwesternizowanych Persów w pobożnych muzułmanów. Światopogląd geopolityczny też można zakodować innym szyfrem. Jednego i drugiego w odniesieniu do Polaków, nie bez przynajmniej częściowego powodzenia, próbował dokonać Roman Dmowski, reorientując nasz naród z Niżu Wschodnioeuropejskiego ku Ziemiom Zachodnim i Bałtykowi.


Alternatywą dla wpisania Polski w tellurokratyczny układ kontynentalny jest rozwój mimetyczny i zależny. Dziś Polska pod względem PKB niemal dorównuje krajom zachodnim. Przychód ten generowany jest jednak przez obcy kapitał i przy pomocy transferowanych z zewnątrz technologii, nie jest więc miarą stania się przez Polskę biegunem rozwoju. Podobnie jak w przypadku polskich zbrojeń, wystarczy że ktoś na Zachodzie „naciśnie guzik”(na przykład zarzucając Polsce niespełnianie standardów liberalnych) i przedmiot naszej konsumpcji może nagle zniknąć lub stać się „niejadalny”. Naszym narodowym interesem jest zatem zmiana tej sytuacji i, nawet kosztem mniejszej konsumpcji, generowanie rozwoju własnymi środkami, własną organizacją i na własnych zasadach.


Powyższego nie należy zresztą rozumieć przez pryzmat jedynie gospodarki. Chiny, Ruski Świat, superetnosy arabski, turecki, latynoski to ośrodki duchowości i krynice kultury. Zwrócenie się ku tradycjom duchowym, filozofii, poezji, literaturze, architekturze, etykiecie, kinematografii kultur Iranu, Chin, Meksyku, Kuby, Arabów, Korei rozwinęłoby Polaków intelektualnie i uszlachetniło duchowo. Na Wschód – do Azji Centralnej, Indii, na Syberię, do Iranu, Afganistanu, w Himalaje i Hindukusz - powinni wędrować nie tylko polscy biznesmeni ale też artyści, mistrzowie duchowi, rzemieślnicy, uczeni i wreszcie wszyscy młodzi mężczyźni odbywający swoją „młodzieńczą podróż”. Nie jest to możliwe, dopóki zwrot na Wschód spotyka się w represjami reżymu (przypomnijmy sobie wizytę ówczesnego posła Pawła Skuteckiego w Libanie), trzymającego swoich duchowych więźniów w ponurym liberalnym zabobonie ideologicznym.


Wreszcie, na poziomie strategicznym, alternatywą dla Polski jako klamry spinającej Eurazję z jej zachodnioeuropejskim półwyspem jest Polska jako „przedmurze” liberalnego Zachodu w jego ideologicznych krucjatach przeciwko cywilizacjom Wschodu. Polska może być w centrum albo na peryferiach. Może być miejscem spotkania albo strefą zgniotu. Odwrotnie niż w dzisiejszym kodzie geopolitycznym Polaków, ich interesem narodowym nie jest konflikt Niemiec z Rosją i Zachodu ze Wschodem, lecz jak najbliższa współpraca tych biegunów. W warunkach takiej współpracy i pokoju, gospodarka polskiej przestrzeni narodowej między Odrą a Bugiem może prosperować, kultura rozkwitać a znaczenie polskiego państwa narodowego rosnąć.


Odpowiedzmy sobie teraz, którędy miałyby przebiegać szlaki handlowe łączące Hagę i Szanghaj, Madras i Hanower, Berlin i Ahwaz? Jedna z możliwych tras wiedzie przez Polskę, Białoruś, Ukrainę i Rosję. Inna przez Bałkany, Turcję oraz Iran i Irak. Są oczywiście jeszcze inne warianty – na przykład z Iranu do Libanu lub z Azji Mniejszej do Azji Centralnej. We wszystkich konstelacjach południowych pojawia się Iran. Również w tych bałkańskich, co najmniej jako poboczny szlak do miast nad Bałtykiem, pojawia się Polska. Bezpieczny i prosperujący Iran, mający dostęp do Europy, ku któremu zwracać mogłyby się europejskie kręgi gospodarcze, kulturowe, intelektualne i duchowe, jest więc lewarem geopolitycznego awansu Polski. (nietrudno sobie na przykład wyobrazić festiwal filmów irańskich w Krakowie, sprzedaż polskiej żywności w Iranie lub ośrodek studiów perennialnych im. René Guénona w Lublinie, gdzie debatowaliby teologowie katoliccy i szyiccy).


Dlaczego taki rozwój kontaktów między ludami, dialog między kulturami, studiowanie innych regionalnie i etnicznie uwarunkowanych wariantów Tradycji, policentryczny ład, nadający Eurazji wewnętrzny dynamizm rozwojowy dzięki swemu wewnętrznemu zróżnicowaniu i wzajemnej heterogeniczności, jest obecnie blokowany? Kagańcem nałożonym na Eurazję jest liberalizm. Jego szpicą jest nowoczesny żydowski projekt kolonizacyjny w Palestynie, którego tworem jest państwowość izraelska. Izrael cywilizacyjnie i geopolitycznie jest ciałem obcym w świecie arabskim i w Lewancie. Władze Iranu słusznie uważają, że jest rozsadnikiem niestabilności i postulują jego likwidację. Więzi Lewantu z Arabią, Persją i Międzyrzeczem, Anatolii z Egiptem, blokowane są właśnie przez Izrael. Państwo żydowskie jest również ośrodkiem liberalnej cywilizacyjnej zgnilizny, z indywidualizmem, materializmem, zacieraniem tożsamości płci i rozregulowywaniem popędów seksualnych włącznie.


W polskim interesie narodowym jest złamanie liberalnej hegemonii. Umożliwiłoby to sanację życia publicznego i naprawę ustroju politycznego w Polsce. Odsunęłoby od Polski zagrożenie regionalnymi konfliktami, do których zresztą, ze względu na swe zachodnie uprzedzenia cywilizacyjne, podżega głównie sama Polska. Umożliwiłoby Polsce budowę mających partnerski charakter przyjaznych stosunków z sąsiadami z regionu i zbliżenie z pokrewnymi etnicznie ludami. Umożliwiłoby nam zawiązanie wzmacniających nas relacji z głównymi ośrodkami cywilizacyjnymi Eurazji. Umożliwiłoby budowę eurazjatyckiego ładu tellurokratycznego, w ramach którego Polska z „przedmurza” stałaby się „miejscem spotkań”i patronem porozumień zawieranych w naszym kraju, którego bylibyśmy gospodarzami. Rolą Polski w ładzie eurazjatyckim nie byłoby bycie pyskatym i bezczelnym harcownikiem jak w systemie zachodnim, lecz mądrym i sprawiedliwym moderatorem: globalne potęgi potrzebowałyby nas, ze względu na siłę naszego ducha, intelektu i naszą siłę geopolityczną, świadomego swojej przestrzeni państwa narodowego.


W tym dziele przekucia Polski jako „przedmurza”w Polskę jako „pomost”, Polski łacińsko-okcydentalnej w Polskę sarmacko-eurazjatycką, Polski zwesternizowanej w Polskę słowiańsko-tożsamościową, islamski Iran jest naszym naturalnym partnerem. W interesie nas – tożsamościowców polskich, jak i irańskich adeptów Rewolucji Islamskiej, leży likwidacja takich jak Izrael liberalnych zagrożeń dla nieliberalnych reżymów polityczno-cywilizacyjnych i zniesienie liberalnych barier dla swobodnego wzrastania idei i ośrodków nieliberalnych. Sprawa eurazjatyckiego wyzwolenia Polski jest współzależna bezpieczeństwu i rozwojowi Islamskiej Republiki Iranu i całej Osi Oporu, której powinniśmy się stać „zewnętrznym” uczestnikiem.


Na koniec kilka rekomendacji praktycznych, jak państwo polskie powinno zachować się wobec izraelskiego awanturnictwa. Polska rzeczywiście ma w regionie niewiele do stracenia, gdyż od lat nie ma nawet swojego ambasadora w Izraelu a stosunki Polski z państwem żydowskim i międzynarodowym żydostwem są zimne. Dotychczas postawę zaczepną przyjmowali przede wszystkim Izrael i Żydzi. Mamy obecnie okazję im odpłacić, formalnie zrywając stosunki polityczne z Izraelem i wprowadzając bojkot izraelskich produktów oraz usuwając z naszego kraju różne szemrane żydowskie organizacje pokroju Chabad Lubawicz.


Odwrotnością rozejścia się z żydostwem powinno być lobbowanie za zbliżeniem z Iranem. Tak jak Węgry i Słowacja lobbują przeciwko sankcjom nakładanym na Rosję (Warszawa zresztą powinna w tej sprawie do nich dołączyć), tak Polska powinna lobbować za zniesieniem sankcji nakładanych na Iran. Powinniśmy odpominać dziedzictwo sarmackie i aryjskie korzenie kultur słowiańskich i perskiej. Powinniśmy organizować studia teologiczne w nurcie szkoły perennialnej. Powinniśmy być forpocztą gospodarczej ruchliwości kapitału europejskiego na Iranie. Poszukiwacze przygód i sensu powinni zwrócić swoje spojrzenia i kroki ku Iranowi. Polscy politolodzy powinni studiować wbudowanie religii w porządek państwowy w Iranie.


Polskim odpowiednikiem Rewolucji islamskiej byłby Antyliberalny Przełom. Polskim odpowiednikiem Republiki Islamskiej byłaby Lechia (Polska tożsamościowa), co zawierałoby konotacje słowiańskie (legenda o Lechu, Czechu i Rusie), sarmackie i eurazjatyckie. Oś Oporu animowana przez Iran powinna rozszerzyć swoją formułę poza szyickie ramy wyznaniowe, stając się ogniskową dla wszystkich antyliberalnych sił tożsamościowych, Iran zaś powinien być oparciem dla polskiego antysystemowego ruchu tożsamościowego, który powinien traktować go jako swojego naturalnego sojusznika.



Ronald Lasecki





Komentarze

  1. Dzień dobry,
    Chciałbym poprosić Pana o polecenie polskich i zagranicznych czasopism naukowych dotyczących tematyki współczesnej Serbii.
    Z góry dziękuję

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Samozaoranie" Grzegorza Brauna

Antysystem istnieje

Dlaczego chrześcijańska prawica nie jest rozwiązaniem?